Z zespołu szkół w miejscowości Warlubie niedaleko Świecia trzeba było ewakuować blisko 700 osób. Pod samochodem jednej z nauczycielek zainstalowane było urządzenie, które wydawało dźwięk tykania. Na miejsce sprowadzono saperów. Wiele wskazuje na to, że to nie była atrapa, a mała bomba. Jak dowiedział się reporter TVN24, w sprawie został zatrzymany 42-letni mąż nauczycielki. We wtorek ma zostać zatrzymany przez prokuraturę.
- Nauczycielka, która przyjechała do pracy citroenem berlingo, znalazła pod swoim samochodem bańkę z jakąś substancją i mechanizmem tykającym jak budzik. Zaalarmowała dyrekcję, powiadomiona została policja. Ewakuowano wszystkich z zespołu szkół (przedszkole, szkoła podstawowa i gimnazjum) i z pobliskiego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego. Dzieci i uczniowie zostali rozwiezieni do swoich domów - powiedziała oficer prasowa Komendy Policji w Świeciu sierż. sztab. Joanna Tarkowska.
Przybyli na miejsce policjanci zabezpieczyli teren wokół szkoły i ośrodka. Wezwano specjalistów z zespołu minersko-pirotechnicznego z Komendy Wojewódzkiej Policji z Bydgoszczy.
W poniedziałek po południu reporter TVN24 ustalił, że w sprawie został zatrzymany 42-letni mąż nauczycielki. We wtorek ma zostać przesłuchany przez prokuraturę.
Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że w urządzeniu znajdowała się "substancja wybuchowa". Rzeczniczka podkreśla jednak, że ostateczne potwierdzenie będzie możliwe po zbadaniu próbek w laboratorium.
Nauczycielkę, która jest właścicielką auta, zaniepokoił dźwięk tykania. Całe urządzenie składało się z plastikowego pudełka i podłączonego budzika.
Policyjni pirotechnicy, korzystając z robota, usunęli podejrzany ładunek spod samochodu. Następnie na pobliskim placu przeprowadzili eksplozję kontrolowaną, neutralizując w ten sposób ładunek.
Większość uczniów autobusami odwieziono do domów. Przedszkolaki trafiły do ośrodka kultury.
Autor: Mariusz Sidorkiewicz / Źródło: Fakty w Południe
Źródło zdjęcia głównego: Andrzej Damazy/PAP