Wiktoria ma ciężką wadę serca, Dominik staje tylko dzięki protezie. Obydwoje znaleźli rodziny zastępcze
W Tarnowie trwają poszukiwania rodziny dla czworga kilkuletnich dzieci. Matka oddała je pogotowiu..."Chcemy im znaleźć domy, ale rodzin zastępczych nie przybywa"
Wiktoria ma 3 lata. Dziewczynka cierpi na wrodzoną wadę serca w najcięższej postaci - Zespół Ebsteina III stopnia. Mając pół roku, trafiła do domu dziecka. Tam z każdym dniem słabła.
Wiktoria była blada, miała sine usta - jak wspomina Joanna Wilczek, mama zastępcza Wiktorii. - W zasadzie ja stwierdziłam, mówiąc mężowi, że trzeba wziąć to dziecko, bo trzeba je uratować, albo chociaż pokazać mu, co znaczy dom, rodzina i miłość - wspomina.
Dominik, również 3-latek, staje o własnych siłach tylko dzięki uciążliwej protezie. Wada genetyczna spowodowała, że jedna noga chłopca jest krótsza o 16 cm. Dominik trafił do pogotowia opiekuńczego, gdy miał nieco ponad rok. Gdyby nie jego rodzice zastępczy - Emilia i Karol - jego następnym domem byłby dom dziecka.
Trudne przypadki
Dzieciom, które wymagają dodatkowej opieki i uwagi rodziców, bardzo trudno o adopcję.
- W ośrodku adopcyjnym mówiliśmy, że chcielibyśmy malutkie, zdrowe dziecko, tak jak wszyscy, ale jak zobaczyliśmy Dominika, to po prostu nie było w ogóle żadnej możliwości, żebyśmy się nie zdecydowali - mówi Emilia Woźniak, która adoptowała Dominika.
Miłość w przypadku tych rodzin to najpierw starania o rodzicielstwo, potem walka o zdrowie i życie dzieci. - Te uczucia zaczęły przysłaniać tę całą strefę racjonalności, tego, jak to będzie wszystko wyglądało i czy sobie damy radę. Wtedy wiedziałem już, że damy sobie radę - tłumaczy Karol Woźniak, ojciec zastępczy Dominika.
- Na różne sposoby się zastanawialiśmy, biorąc Wiktorię, jak się wszystko może potoczyć. Najważniejsze jest to szczęśliwe ludzkie życie - twierdzi Gerard Wilczek, ojciec zastępczy Wiktorii.
Pierwsze dni w nowym domu nie były tak kolorowe. Musiało minąć kilka miesięcy, by dzieci zaufały nowym rodzinom.
- Trzymała misia i do nikogo się nie odzywała, w ogóle nie chciała na nas patrzeć, po prostu się bała nas - wspomina Kinga Wilczek, przyrodnia siostra Wiktorii.
Kosztowne leczenie
Teraz o strachu nie ma już mowy. Rodzice starają się, jak mogą, by zapewnić dzieciom kosztowne leczenie.
- Oni nigdy nie pokazywali się przed kamerą, nigdy nie przemawiali przed większą publicznością, a teraz to robią i ja widzę, ile ich to kosztuje - mówi Agata Sulińska-Pysiak, przyjaciółka rodziny państwa Woźniaków.
W pomoc dzieciom włączyły się setki osób, w tym ksiądz Kamil, który pieniądze zebrane podczas mszy świętej przeznaczył na leczenie chłopca. - Nie planowałem tego, wyszło to jakoś tak bardzo naturalnie, bardzo spontanicznie - twierdzi ks. Kamil Leszczyński, salwatorianin.
Dla rodziców takie spontaniczne gesty to także poczucie, że z chorobą ukochanych dzieci nie zostali sami.
By Dominik mógł chodzić, potrzebne jest 500 tysięcy złotych. Tyle samo potrzeba na operację serca Wiktorii.
- My dajemy dzieciom dom, a nie tylko jeść, spać i podstawowe rzeczy, my dajemy coś więcej, miłość - mówi Joanna Wilczek.
Zbiórka na rzecz Wiktorii jest prowadzona na platformie SiePomaga.pl
Zbiórka na rzecz Dominika Woźniaka jest prowadzona na platformie SiePomaga.pl
Autor: Klaudia Nawrocka / Źródło: Fakty w Południe TVN24
Dowiedz się więcej...
- "W Polsce adopcję się ukrywa, a powinniśmy takie osoby wspierać"
- In vitro nazywa "szkodliwą metodą". Został krajowym konsultantem do spraw genetyki
- Kraków chciał refundować in vitro, wojewoda mówi "nie"
- "Dzieci w Polsce są po prostu sprzedawane". Ciąż na zamówienie mogą być tysiące rocznie
- Adopcja w Polsce. Dlaczego to tak trudny i tak długi proces?
Z przyczyn technicznych logowanie tymczasowo niedostępne.
Dziękujemy za wyrozumiałość
Komentarze (0)


