Wyprzedzał poboczem, zajechał kierowcy drogę, po czym gwałtownie zahamował. Naraził siebie i innych użytkowników na śmiertelne niebezpieczeństwo. Nic się na szczęście nie stało, ale konsekwencji prawdopodobnie nie uniknie. Policja ma nagranie z tej akcji.
Kierowca na autostradzie A1 postanowił zabawić się w szeryfa. Aż trudno uwierzyć, że nie zdawał sobie sprawy z zagrożenia, które stworzył. - Po prostu nie myślimy i mamy w nosie innych, jesteśmy egoistami za kierownicą - uważa Joanna Madej, kierowca rajdowy.
- Wyprzedzanie pasem awaryjnym jest niedozwolone i niebezpieczne. Kierowcy, którzy jadą na autostradzie, nie są przygotowani na to, że nagle pojawi się trzeci samochód na pasie, którego de facto nie ma - wyjaśnia Michał Kościuszko, kierowca rajdowy.
Do niebezpiecznej sytuacji doszło między Warlubiem a Nowymi Marzami w województwie kujawsko-pomorskim. Na filmie widać, jak kierowca BMW wyprzedza busa poboczem, zjeżdża na lewy pas i gwałtownie zwalniając, zajeżdża drogę tirowi. To wszystko dzieje się na autostradzie. - Pierwsza myśl, że może mnie zatrzymują, ale żadnych świateł, policja, nic nie pokazało się na szybie, tylko zaczęło się gwałtowne hamowanie - mówi pan Grzegorz.
Musiał gwałtownie hamować tirem przed bmw. Nagranie z kamerki samochodowej przesłał na Kontakt 24. Poprosił o anonimowość. - Mogło dojść do tragedii. Wystarczyło, że troszkę by popadało, by miał złe ogumienie. To mogło być tak, że tam byłyby nie tylko dwa samochody, tylko kilka samochodów mogło uczestniczyć w tej kolizji - dodaje Grzegorz.
Brak wyobraźni
- W momencie, kiedy nie ustępujemy drogi, bo nie musimy, przypomnę, bo na przykład na prawym pasie jadą wolniejsze ciężarówki, więc mamy prawo jechać lewym, aż będzie wolne miejsce, to oni przeskakują na prawy, szukają luki, potem przelatują na awaryjny. Ludzie, a skąd wiecie, czy na awaryjnym nie jest zaparkowany jakiś samochód i na przykład nie zabijecie jakiegoś człowieka? - pyta Joanna Madej.
Osobowe bmw zajechało drogę tirowi, który nawet jeśli jedzie wolniej, to drogę hamowania ma znacznie dłuższą. - Ten, kto nie siedział nigdy za kierownicą tira, samochodu ciężarowego, autobusu, często nie ma zielonego pojęcia, że efektywne hamowanie takim kolosem na drodze jest zdecydowanie trudniejsze niż samochodem osobowym. Mogło dojść do tragedii - ocenia Marek Konkolewski, były policjant.
W tej sytuacji na szczęście nic się nie stało. Pan Grzegorz nie odpuścił i zgłosił sprawę na policję. Kierowca bmw może dostać 30 tysięcy złotych mandatu, a także stracić prawo jazdy. - Czasami taki kubeł zimnej wody, wylany na takiego małego agresora na polskich drogach, może działać otrzeźwiająco - zapewnia Marek Konkolewski.
Kilka zasad
Żeby uniknąć wysokiej kary i nie spowodować wypadku, musimy stosować się do kilku zasad. Na autostradach i drogach szybkiego ruchu pod żadnym pozorem nie wolno się zatrzymywać, cofać, zawracać, holować innych pojazdów, jechać cały czas lewym pasem, a także na tak zwany zderzak, czyli bardzo blisko drugiego pojazdu. - Na pewno nie możemy wymierzać tutaj przepisów samodzielnie. Od tego są specjalne służby. Skupmy się na swoim prowadzeniu samochodu. Na znajomości przepisu, na kulturze jazdy. No i przede wszystkim na zasadzie ograniczonego zaufania do innych uczestników ruchu - apeluje Michał Kościuszko.
Choć tego wszystkiego kierowcy uczą się na kursach, to cały czas zdarzają się niebezpieczne sytuacje. Niedawno pokazywaliśmy kierowcę , który zatrzymał się na lewym pasie autostrady, bo przegapił zjazd. Jadący za nim samochód musiał gwałtownie zahamować. W Janowie Lubelskim kobieta wjechała na drogę ekspresową pod prąd. Zaledwie metry zdecydowały o tym, że nie doszło do czołowego zderzenia. - Życie jest bardzo kruche i może się skończyć w jednej sekundzie. Jeżeli my spowodujemy wypadek i ktoś zginie przez nas, to naprawdę sobie zniszczymy życie i innym - mówi Joanna Madej.
W 2022 roku na autostradach i ekspresówkach zginęło 141 osób.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: GRZYM1978/KONTAKT24