W Los Angeles wciąż szaleją pożary. Ci, których domy nie spłonęły, pomagają tym, którzy zostali bez niczego. W akcjach pomocy biorą udział Polacy, organizują zbiórki i przekazują dary.
Niektórym udało się ocalić dosłownie kilka rzeczy. - Złapałam torebkę, koty, laptopa i paszporty. Jak wyszłam z domu i chciałam zanieść koty do bagażnika, myślałam, że jeszcze wrócę po cokolwiek, ale już widziałam nad budynkiem takie czarne chmury, że nie było sensu powrotu. Mój budynek jest totalnie spalony, nic nie zostało - relacjonuje pani Anna, Polka mieszkająca w Kalifornii.
CZYTAJ TEŻ: "W którymś momencie jest mój dom, ale go nie poznaję". W zgliszczach odnalazła pamiątkę z Polski
Zostawić swój dom musiała też Alicja Bachleda-Curuś - polska aktorka mieszkająca w Kalifornii. - Jak wybuchł pożar niedaleko mnie w Hollywood Hills, pierwszy instynkt, jak ogień był niedaleko, to zraszanie trawy, ogrodu, domu. Natomiast potem już tylko ucieczka - mówi aktorka.
Dla ludzi, którzy często stracili dorobek całego życia, od razu ruszyła pomoc, wspierana przez lokalny Kościół.
- Ludzie przywożą do polskiej biblioteki dary w postaci różnych rzeczy, tych najprostszych, najbardziej potrzebnych, ubrania, jakieś tam higieniczne produkty. Również diecezja ogłasza plan pomocy pogorzelcom, tym wszystkim ofiarom - przekazuje ks. Mirosław Frankowski, proboszcz parafii Matki Boskiej Jasnogórskiej w Los Angeles.
Mobilizacja wśród Polaków
Zmobilizowali się też mieszkający w okolicach Polacy, którzy organizują zbiórki w całej okolicy. - Książeczki dla dzieci, zabawki, ubranka dla maluchów, ręczniki i głównie kosmetyki - wymienia jedna z Polek.
W jednym z miejsc, do których docierają dary, reporter "Faktów" TVN Marcin Wrona spotkał Monę May - kostiumografkę na co dzień pracującą w Hollywood. - Tak się cieszę, że w tym strasznym momencie tak ludzie pomagają sobie. Wszyscy przynoszą dary, nawet komputery, naprawdę wszystko. To jest niesamowite, że w takim mieście ogromnym, gdzie myślisz, że nie znasz nikogo, nawet sąsiada, jest tak pięknie - przyznaje kostiumografka.
Są też już pierwsze szacunki strat. Mówi się o miliardach dolarów. - Na pewno nie odzyskamy tego, co mieliśmy - wyznaje pan Tomasz, Polak mieszkający w Kalifornii.
Jak podają miejscowe służby, pożar w Hearst jest opanowany w 89 procentach, w Eaton - w 27 procentach, a w Palisades - w zaledwie 13 procentach. Spłonęło już co najmniej 15 300 hektarów terenu.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24