Ostatnie wiece, ostatnie argumenty i próby przekonania nieprzekonanych. W niedzielę wybory. W Niemczech zbliża się czas decyzji, a zmiany w Berlinie odbiją się na całej Europie.
Jako pierwsza kampanię zakończyła Sahra Wagenknecht. Jej partia może być ostatnią, która wejdzie do nowego Bundestagu. Skrajnie lewicowy sojusz - zawiązany raptem rok temu - według sondaży balansuje na granicy pięciu procent poparcia. Jej liderce zarzuca się prorosyjskie postulaty i dało się to usłyszeć w trakcie ostatniego wiecu wyborczego.
- W europejskich stolicach mają teraz ogromnego kaca, że nie zostali zaproszeni do negocjacji. Ale ja się pytam: dlaczego o to się nie staraliście? Dlaczego niemiecki rząd nie próbował? Dlaczego w Europie nie było żadnej sensownej inicjatywy pokojowej? - pyta Sarah Wagenknecht, liderka partii BSW.
Scenariusz, na który liczy Olaf Scholz
Ostatnie godziny kampanii w Niemczech potrafią być zwrotem akcji. Rzutem na taśmę poprzednie wybory wygrali socjaldemokraci i na powtórzenie tego scenariusza liczy kanclerz Scholz.
- Od wielu ludzi usłyszałem: "przekonałeś mnie". Jestem pewien, że koniec końców każdy jednak stwierdzi, że lepiej z socjaldemokratam - mówi Olaf Scholz, kanclerz Niemiec z SPD.
To jednak mało realne, bo niezdecydowani wyborcy tym razem stawiają na Lewicę. Niemiecka prasa nazwała ją "feniksem odradzającym się z popiołów". Partia Die Linke w ostatnim czasie podwoiła swój wynik sondażowy, choć to i tak rezultat minimalnie ponad progiem wyborczym.
Tematy ważne dla wyborców
- Wierzę w Lewicę, ale Zieloni też są w porządku, ponieważ skłaniam się ku partiom, które jasno mówią, że trzeba zrobić coś ze zmianami klimatu. To bardzo istotny temat, a nie wiele partii zajęło się nim w tej kampanii - wskazuje Phoebe Leonie Roth, mieszkanka Düsseldorf. W kampanii dominowały kwestie kryzysu w niemieckiej gospodarce, obniżenie kosztów życia oraz bezpieczeństwa międzynarodowego. Jednak z dnia na dzień, głównym tematem stawała się polityka migracyjna, co jest na rękę politykom skrajnej prawicy, a chadeków skłania do takich deklaracji:
- Nie wejdziemy w koalicję z nikim, kto nie będzie skłonny do zasadniczej zmiany polityki migracyjnej Niemiec - zapowiada Friedrich Merz, członek Bundestagu z CDU, kandydat na kanclerza Niemiec.
CDU/CSU to lider sondaży, nawet pomimo krytyki za podjęte inicjatywy, wsparte przez radykałów z Alternatywy dla Niemiec.
Ostatnie badania wskazują na stabilny wynik chadeków. Drugą siłą w parlamencie ma być skrajnie prawicowa i populistyczna AfD. Na 15 procent poparcia mogą liczyć oddający władze socjaldemokraci. To tylko trochę więcej niż ich dotychczasowy koalicjant - Zieloni. Poza Bundestagiem mogą znaleźć się liberałowie. Takie wyniki nie ułatwiają zwycięzcom budowania przyszłej koalicji.
- Bardzo się denerwuję tymi wynikami, głównie z powodu tego jaki wynik osiągnie Alternatywa dla Niemiec - komentuje Zoe Sanz, mieszkanka Düsseldorf.
CZYTAJ TAKŻE: Algorytmy promują skrajną prawicę
AfD też ma wyraźnie prokremlowski profil. Jej czołowi politycy w ostatnich godzinach o rosyjskiej agresji na Ukrainę mówili: "to nie jest nasza wojna". Jednak prawdopodobnie w nowym Bundestagu AfD dalej będzie izolowana przez pozostałe partie. Liderka Alternatywy dla Niemiec przyznała, że to głosowanie to tylko przystanek do celu, jakim są wybory za cztery lata, kiedy to AfD ma być już tak silna, że nie da się jej ignorować ani wykluczyć z kręgów władzy.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Reuters