Rodzina z Sułkowic żyła w nieustannym strachu, bo w jej dom bardzo często uderzały samochody wypadające z zakrętu. Łącznie doszło tam do około 50 wypadków. Rodzina od lat pisała w tej sprawie do Zarządu Dróg Wojewódzkich w Krakowie, ale urzędnicy ignorowali prośby o zajęcie się problemem, a winę zrzucali na kierowców przekraczających prędkość. Dopiero po wyemitowaniu materiału na ten temat w TVN24 urzędnicy postanowili podjąć decyzję o wyremontowaniu drogi. Od tamtego czasu wypadki ustały.
Sześć lat temu na jednym z portali społecznościowych znalazła się relacja pana Marcina Ćwiertni, w którego dom regularnie wjeżdżały samochody - czasem nawet kilka dziennie.
- Zdarzały się przypadki, że samochód lądował w ogrodzie czy taranował ogrodzenie i wpadał bezpośrednio do ogródka. Zdarzały się też przypadki, kiedy uderzał w mój samochód zaparkowany - wspomina Marcin Ćwiertnia, mieszkaniec Sułkowic.
Problemem był profil i nawierzchnia zakrętu, przy którym stoi dom pana Marcina. Samochody wpadały do ogródka rodziny Ćwiertniów lub uderzały w ściany bądź ogrodzenie domu. Takich wypadków było około 50. Raz był to nawet tir. Rodzina, żyjąc przy zakręcie, sama ocierała się o śmierć.
Nieskuteczne bariery przy zakręcie
Pani Bożena Ćwiertnia wspomina sytuację, kiedy stała w drzwiach i rozmawiała z koleżanką, a jeden z samochodów o mało jej nie przejechał.
Po wielu prośbach drogowcy zamontowali bariery energochłonne, które jednak nie sprawiły, że wypadki ustały. Jednemu kierowcy bariery odcięły nogę. - Ta bariera weszła z drugiej strony (samochodu - przyp. red.) na około półtora metra. Uszkodzenia ciała, zwłaszcza nóg, były bardzo poważne - opowiada pan Marcin.
Regularne wypadki w końcu stały się dla państwa Ćwiertniów rutyną. Pan Marcin wypracował procedurę szybkiego reagowania. Przygotował zestaw składający się z apteczki, trójkąta, gaśnicy, kamizelki odblaskowej oraz kluczy.
Kiedy pan Marcin odcinał akumulator, żeby zapobiec pożarowi, jego mama opatrywała rany uczestnikom wypadków. Niektórych trudno zapomnieć, jak 14-letnią dziewczynę, która jechała z ojcem na motocyklu.
- Samochód wypadł, uderzył w nich i dziewczynka, będę to pamiętać do końca życia, przeleciała może z pięć metrów. Uderzyła głową, nie wiem, co się stało, helikopter ją zabrał - mówi pani Bożena.
Droga w Sułkowicach poprawiona
Mieszkańcy Sułkowic od lat pisali w sprawie niebezpiecznego zakrętu do Zarządu Dróg Wojewódzkich w Krakowie, ale urzędnicy ignorowali prośby i zrzucali winę na kierowców przekraczających prędkość.
- Człowiek, jak jest na miejscu i widzi tę swoją niemoc, że ten ktoś może za chwilę umrzeć, a ja mu nie jestem w stanie pomóc, to zostaje. Inni tego nie rozumieją - tłumaczy łamiącym się głosem pani Bożena.
Po interwencji TVN24 o niebezpiecznym zakręcie zrobiło się naprawdę głośno. Urzędnicy zapowiedzieli remont odcinka drogi. Po położeniu nowej nawierzchni wypadki ustały.
- Aż bym powiedział, że troszkę dziwnie jest teraz, kiedy tych wypadków nie ma - mówi pan Marcin. - Mam nadzieję, że te czasy nie wrócą. Naprawdę bardzo dużo nam pomogliście, bardzo - dodaje pani Bożena w rozmowie z TVN24.
Autor: Mateusz Kudła / Źródło: Fakty po południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24