Postawienie w stan likwidacji Telewizji Polskiej, Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej nie oznacza, że spółki przestają istnieć. Rząd tłumaczy, że to szansa na naprawę, możliwość restrukturyzacji i większe bezpieczeństwo dla pracowników. Ponadto komunikat ministra kultury i dziedzictwa narodowego zawiera informację, że stan likwidacji może zostać cofnięty w dowolnym momencie.
W czwartek po godzinie 11 rozpoczęło się posiedzenie sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu, gdzie głównym tematem było postawienie w stan likwidacji mediów publicznych. - Kodeks spółek handlowych mówi jasno: decyzja o wprowadzeniu w stan likwidacji uprawomocnia się decyzją sądu, więc musimy poczekać na to, co sąd powie - wskazywał w rozmowie z dziennikarzami Piotr Gliński, poseł Prawa i Sprawiedliwości, były minister kultury i dziedzictwa narodowego.
Eksperci tłumaczą jednak, że decyzja o postawieniu w stan likwidacji zapadła na mocy uchwały i nie potrzeba sądowego wyroku. - Momentem otwarcia likwidacji jest moment podjęcia uchwały o rozwiązaniu spółki, po której to uchwale o rozwiązaniu spółki następuje likwidacja, a potem wykreślenie spółki, ale na to - jak rozumiem - się niekoniecznie zanosi z tych komunikatów, które słyszymy - zaznacza adwokat, profesor Tomasz Siemiątkowski.
Komunikat ministra Bartłomieja Sienkiewicza zawiera informację, że stan likwidacji może zostać cofnięty w dowolnym momencie. Sami członkowie rządu zdradzają, że w tej operacji chodzić nie tyle o zlikwidowanie mediów, co o ich likwidację, czyli zmianę dotychczasowego zarządzania.
- Stan likwidacji nie oznacza zlikwidowania ani zaprzestania działalności, tylko jest procesem, bardzo długim procesem, który ma na celu restrukturyzację, ma na celu zmianę, ma na celu stworzenie telewizji, radia, które spełniają tę misję - wyjaśnia Maria Ejchart, wiceministra sprawiedliwości.
Spółka postawiona w stan likwidacji może dalej działać i nawet zaciągać nowe zobowiązania. W miejsce zarządu pojawia się likwidator z wszelkimi kompetencjami zarządu. - To jest decyzja, która umożliwia restrukturyzację, uratowanie tych firm przed katastrofą finansową, która nadciąga - podkreśla Krzysztof Luft, były członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.
Ta katastrofa to efekt prezydenckiego weta na finansowanie mediów publicznych, które miało być podstawą do decyzji ministra Sienkiewicza. - Został postawiony przed faktem dokonanym po wecie prezydenta i podjął decyzję. Proszę pamiętać, że (minister - przyp. red.) jest po kilku dniach audytu w spółkach i na pewno wie więcej niż my. To nie chodzi tylko o weto, to chodzi też o to, co tam zastał - zwraca uwagę Ejchart. - Te pieniądze, które trafiały na rzecz telewizji publicznej do tej pory były wydatkowane bardzo lekką ręką. Proszę spojrzeć na wynagrodzenia, jakie otrzymywali ludzie tam pracujący, to były horrendalne pieniądze - wskazuje Maciej Wróbel, poseł Koalicji Obywatelskiej, były dziennikarz TVP.
Zawiadomienie NIK
O nieprawidłowościach finansowych w Telewizji Polskiej alarmowała jeszcze w październiku Najwyższa Izba Kontroli. NIK złożyła zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa możliwości wyrządzenia szkody majątkowej w znacznej kwocie. W raporcie zwrócono także uwagę na poziom wynagrodzeń. Wynikało tam, że 10 najlepiej zarabiających pracowników TVP tylko w 2022 roku zarobiło łącznie 9 milionów złotych.
Zobacz również: Niegospodarność w TVP. NIK składa zawiadomienia do prokuratury
- Nie ma możliwości takiej, żeby sfinansować działanie mediów publicznych dzisiaj tylko z abonamentu i z reklamy na poziomie takim, jaki jest dzisiaj. To musi być w sposób radykalny zmienione - uważa Luft.
Zmiany już zapowiedział premier Donald Tusk. - Media publiczne dostaną wsparcie, ale nie będzie to Bizancjum, te miliardy - oświadczył. - To jest skomplikowane. Na razie są podejmowane ruchy w sytuacji bardzo trudnej. Legislacja bardzo głęboka, która tutaj jest potrzeba, na razie jest niemożliwa, bo my już teraz możemy mieć pewność, że prezydent Andrzej Duda będzie się przeciwstawiał, będzie wetował - wskazuje dr Krzysztof Grzegorzewski, medioznawca z Uniwersytetu Łódzkiego.
Sam prezydent - poza wetowaniem - ma się także zaangażować w sprawę, spotykając się w piątek z członkami Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.
- Trzeba się bardzo poważnie zastanowić, w jaki sposób stworzyć media publiczne tak, żeby były niezależne, autentycznie publiczne, nierządowe i bezstronne - mówił w 2007 roku Ryszard Kalisz, ówczesny polityk Sojuszu Lewicy Demokratycznej. O tym, że sprawa nie jest prosta, świadczy fakt, że apel Ryszarda Kalisza został wygłoszony 16 lat temu.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24