Polska będzie badała całe zboże tranzytowe na granicy z Ukrainą. To jest "być albo nie być" dla Polski i naszego rolnictwa - mówił wiceminister rolnictwa Michał Kołodziejczak. Rolnicy niezmiennie walczą o swoje - znowu są na drogach. Protesty prowadzone są na mniejszą skalę niż w sobotę, ale są miejsca, gdzie drogi są nieprzejezdne.
- Polscy rolnicy ponad podziałami - krzyczeli w poniedziałek protestujący we Wrocławiu. Determinację, z którą rolnicy protestują, widać w wielu miejscach kraju. Traktory wyjechały na drogi między innymi w województwie świętokrzyskim, na południu kraju w Prudniku, ale przede wszystkim na przejściach granicznych z Ukrainą - między innymi w Dorohusku. - Ceny produktów rolnych z Ukrainy to są ceny dumpingowe. My przy tych cenach nie damy rady - przyznaje jeden z protestujących. Niezależnie, gdzie pojawiają się rolnicy, słychać to samo, że ukraińskie produkty wyparły rodzimą produkcję - a od polskich rolników po prostu nie opłaca się kupować.
Rolnicy już rok temu alarmowali, że rynek europejski zalewają ukraińskie produkty. W imporcie uczestniczyły też polskie firmy. Ich nazwy długo były ukrywane. W końcu, na odchodne poprzedniego rządu - pod koniec listopada - resort rolnictwa opublikował listę. Teraz Donald Tusk i Michał Kołodziejczak zapowiadają publikację listy w nowej odsłonie. - Podeprzemy się w tym tygodniu takimi opiniami prawnymi, żeby można było to upublicznić. Każdy Polak powinien zobaczyć, kto zarabiał, kiedy polscy rolnicy mieli wielki problem. Ja nie będę miał z tym problemu - mówi Michał Kołodziejczak, wiceminister rolnictwa.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: List otwarty wiceministra Kołodziejczaka w związku z protestami
Problemy mają mieć politycy PiS-u - zapowiadają posłowie KO, bo mowa o miliardowych transakcjach. - Zawsze, gdzie jest tragedia, wojna, pandemia, to pojawiają się firmy związane z politykami PiS-u, które chcą zarobić. Niektóre firmy, jak się okazuje, powoływane były tylko na kilkanaście godzin. Po to, żeby dokonać sprzedaży. Na przykład zboża czy też owoców miękkich - podkreśla Dariusz Joński z Inicjatywy Polska. Szef klubu PiS ze spokojem podchodzi do zapowiedzi polityków koalicji rządzącej. - Znając wiceministra Kołodziejczaka, którego można określić jako polityka o średniej wiarygodności, zapowiedzi będą szumne i są szumne, a efekt będzie mizerny - mówi Mariusz Błaszczak.
Wysyp problemów
Kolejnym politycznym problemem PiS-u jest unijny komisarz do spraw rolnictwa Janusz Wojciechowski. - To komisarz Wojciechowski wprowadził Zielony Ład - alarmuje jeden z protestujących. To też kolejny powód, dla którego rolnicy, nie tylko w Polsce, ale w całej Unii Europejskiej, wychodzą na ulicę. - W tym roku miał być wprowadzony zapis czterech procent ugorowania. W następnych latach dochodzimy do 10 procent. Czyli ja za kilka lat będę zarabiał 10 procent mniej. Żądamy całkowitego wyrzucenia tego pomysłu, bo jest chory - podkreśla rolnik Dominik. Nie tylko pole leżące odłogiem, ale zakaz wybranych pestycydów czy biurokracja zabija polskie rolnictwo - mówią strajkujący.
Do odejścia ze stanowiska Janusza Wojciechowskiego namawia PiS. - Komisarz Wojciechowski niejako swoim nazwiskiem firmuje tę politykę. Należałoby wyciągnąć wnioski - podkreśla Bartłomiej Wróblewski z PiS. Janusz Wojciechowski odjeść nie chce, a koalicja rządząca komisarza bronić nie zamierza. - Na jego miejscu, jeżeli chce się honorowo zachować, podałbym się do dymisji - zaznacza Dariusz Wieczorek, minister nauki i szkolnictwa wyższego z Nowej Lewicy. Z Wojciechowskim czy bez ktoś w Unii Europejskiej musi zadbać o sprawy rolników. Szanse na powodzenie w unijnych negocjacjach są tym większe, że przeciwko rozwiązaniom Zielonego Ładu protestują rolnicy w całej Unii Europejskiej.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Fakty po Południu TVN24