Nie ma zamówionych przez Ministerstwo Zdrowia respiratorów, nie ma wciąż zwrotu pieniędzy za nie, nie ma też rozliczenia winnych. Były wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński w poniedziałek na antenie TVN24 odniósł się do sprawy. Jego wypowiedzi skomentowali posłowie, którzy w trakcie poselskich kontroli wykryli możliwe nieprawidłowości.
- Jestem spokojny o to, że dzięki stanowczym działaniom prokuratury uda się wszystkie pieniądze od oszustów odzyskać – mówił w TVN24 były wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński. W taki sposób odpowiedział na pytania dotyczące kontrowersyjnych zakupów dokonywanych przez resort w trakcie jego pracy.
Obecnie wiceprezydent Chełma, mówiąc o "oszustach", miał na myśli instruktora narciarstwa, który miał dostarczyć maseczki bez certyfikatów.
W sprawie niedostarczonych respiratorów nie ma sobie jednak nic do zarzucenia.
- Mam poczucie tego, że w momencie, w którym do walki z epidemią weszła polityka - weszli panowie Szczerba, Joński, a przez szlaban do Ministerstwa Zdrowia wszedł pan Nitras - no to ta sytuacja się zmieniła o 180 stopni – ocenił Cieszyński.
To jednak właśnie poselskie kontrole ujawniły szczegóły zakupu 1200 respiratorów za 200 milionów złotych od handlarza bronią.
Respiratory nie trafiły do szpitali
Z 1200 zakupionych respiratorów do Ministerstwa Zdrowia dotarło 200 – bez gwarancji, części zamiennych, serwisu czy przewodów do ich podłączenia.
- Żaden z tych respiratorów od handlarza bronią nie został wydany żadnemu szpitalowi – podkreśla Szymon Jadczak, dziennikarz śledczy tvn24.pl.
Ówcześni przedstawiciele resortu zdrowia zapewniali, że będą "każdą złotówkę egzekwować" od firmy handlarza bronią. Jednocześnie rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz podkreślał, że pieniądze wydane na respiratory w październiku zostaną zwrócone.
W październiku nie było jednak zapowiadanego przelewu, a składający deklaracje ministrowie - jeszcze przed końcem sierpnia - złożyli dymisje. Prócz uszczuplonego budżetu państwa pozostały po nich kolejne wątpliwości.
- Pan Cieszyński, podpisując umowę i przekazując tego samego dnia 200 milionów złotych handlarzowi bronią, złamał ustawę o Prokuratorii Generalnej – mówi Dariusz Joński z Koalicji Obywatelskiej.
Ustawa o Prokuratorii Generalnej głosi, że każdy zakup powyżej 100 milionów złotych musi być zaopiniowany przez Prokuratorię Generalną, czyli instytucję, która stoi na straży interesów prawnych i budżetu państwa.
Były wiceminister zdrowia tłumaczył, że wtedy nie było na to czasu. - Na uzyskanie takiej opinii jest 14 dni – podkreślał w TVN24 Cieszyński.
- Prokuratoria ma 14, czyli maksymalnie 14 dni. Mogła tę opinię wystawić kolejnego dnia. Umowa nie jest skomplikowana – odpowiada Michał Szczerba z Koalicji Obywatelskiej.
"Powinien dawno mieć postawione zarzuty"
Jednak to nie koniec – w lipcu Ministerstwo Zdrowia zwróciło się do Prokuratorii Generalnej z wnioskiem o wyegzekwowanie pozostałej kwoty, ale dwa tygodnie później ministerstwo swój wniosek wycofało, bo - jak podkreśla były wiceminister - 70 milionów złotych miało wrócić na konto resortu w październiku.
- Była informacja oparta o wymianę korespondencji z kontrahentami naszego kontrahenta, z których wynikało, że taki zwrot środków będzie możliwy – przekonywał w TVN24 Janusz Cieszyński.
Dopiero w listopadzie - trzy miesiące później - nowy minister zdrowia Adam Niedzielski ponownie poprosił Prokuratorię Generalną o wszczęcie postępowania.
- Okazało się, że wiarygodna informacja się nie potwierdziła – mówi teraz były wiceminister.
Środki nie zostały zwrócone do dzisiaj, a w prokuraturze na rozpatrzenie czekają trzy poselskie zawiadomienia w związku z nieprawidłowościami związanymi z zakupem maseczek, przyłbic i respiratorów.
- Bardzo się dziwię, że Janusz Cieszyński udziela wywiadów, ponieważ powinien dawno mieć postawione zarzuty, a być może powinien siedzieć w więzieniu – mówi Michał Szczerba.
Posłowie opozycji zapowiadają, że kontrole w resorcie w związku z zakupami zostaną wznowione.
Autor: Tomasz Pupiec / Źródło: Fakty po południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24