- Nie jesteśmy przestępcami, uciekłyśmy przed wojną - to słowa Walentyny, która ze swoją 9-letnią córką uciekła z Donbasu i szukała schronienia w Polsce. Kobieta chciała ubiegać się o status uchodźcy, ale zamiast tego aresztowano je i przeniesiono do ośrodka zamkniętego. Nie one jedne mają w Polsce problem z uzyskaniem takiego statusu. Także inni Ukraińcy, jak również Czeczeni, napotykają problemy.
Walentyna i Wiktoria Sorochan na razie przebywają w Polsce na wolności. Matka i jej córka to uciekinierki z Donbasu. Mają nadzieje, że jednak nie będą musiały wracać do kraju, w którym straciły wszystko.
"Było strasznie"
- Mieszkanie, pracę, w ogóle wszystko straciłam. Wyjeżdżaliśmy szybko - mówi pani Walentyna. Ona i jej córka uciekły z bombardowanego Charcyza, miasta położonego 20 kilometrów od Doniecka. I choć ich mieszkanie ocalało, to jednak zostało zarekwirowane przez administrację separatystów. W Polsce są od trzech lat, bo starają się o status uchodźcy. Miesiąc temu zostały zatrzymane w urzędzie.
- Nie mogliśmy z nikim zdzwonić się, było strasznie. Potem pojechaliśmy do takiego hotelu i tam też było jakoś strasznie. Z ochroną wszędzie chodziliśmy - wspomina córka Walentyny, Wiktoria.
Sąd zdecydował, że z ośrodka zamkniętego trafią do otwartego. I to w nim czekają na kolejne rozpatrzenie ich sprawy. Ich poprzednie wnioski o nadanie statusu uchodźcy zostały odrzucone. Walentynie i Wiktorii grozi deportacja na Ukrainę.
- Rząd sprawujący legalnie władzę na większości terytorium tego kraju zapewnia pomoc, razem zresztą z organizacjami pozarządowymi, międzynarodowymi, takimi jak UNHCR, zapewnia taką pomoc wewnętrznym przesiedleńcom ze wschodu Ukrainy - mówi rzecznik Urzędu ds. Cudzoziemców Jakub Dudziak.
Nie milion, tylko kilkaset
- Polska przyjęła około miliona uchodźców z Ukrainy - mówiła w Parlamencie Europejskim premier Beata Szydło. Jednak zdaniem Urzędu ds. Cudzoziemców premier myliła się i to bardzo.
Według danych UDSC, w 2015 roku status uchodźcy w Polsce uzyskało 2 Ukraińców. Rok później 32. W tym roku 76. To w sumie nie milion, a 110 osób. Na ponad 4 tysiące złożonych wniosków, niespełna 3 procent zostało rozpatrzone pozytywnie.
Jednymi z oczekujących na nadanie statutu uchodźcy są Misza, Alona i ich dzieci. Mieszkali tuż obok donieckiego lotniska, o które toczyły się krwawe walki. Ich dom faktycznie został zrównany z ziemią. Ponieważ czują się Ukraińcami, to w separatystycznym Doniecku nikt na nich z otwartymi ramionami czekać nie będzie, podobnie jak na zachodniej Ukrainie. - Trudno jest dlatego, że ja jestem z Doniecka. Ja nie jestem po prostu Ukraińcem, tylko pochodzę z tego terenu, który zaczął tę wojnę - tłumaczy Michaił Małyszew.
Czeczeni czekają
Problemy mają nie tylko uciekinierzy z Ukrainy. Na dworcu w Brześciu od miesięcy koczują Czeczeni, którzy wielokrotnie próbowali przejechać polsko-białoruską granicę. Podczas rozmów ze Strażą Graniczną, starają się złożyć wnioski o ochronę międzynarodową.
- Niestety, czego byliśmy świadkami i na co dowody znaleźliśmy w czasie zeszłorocznej kontroli na przejściu granicznym, nie wszystkie informacje, które są podczas tej rozmowy podawane, potem znajdują się w dokumentach Straży Granicznej, które są jedynym odzwierciedleniem przeprowadzonej rozmowy - mówi Marcin Sośniak z biura Rzecznika Praw Obywatelskich.
Wystarczy, że w protokole pominięty zostanie fragment dotyczący tortur i uciekinier jest automatycznie deportowany na Białoruś.
Autor: Rafał Poniatowski / Źródło: Fakty po południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Fakty po południu