Szalejący pożar, ewakuowani turyści, odwołane loty i urlopy. Grecka wyspa Rodos walczy z żywiołem. Zdjęcia z turystycznego raju przypominają piekło. Pożar nie jest opanowany. Nie pomaga 40-stopniowy upał. Loty na Rodos odwołuje linia Jet2, a biuro podróży TUI odwołuje zarezerwowane wakacje. Na Rodos są Polacy z pięciu biur podróży.
W piątek przylecieli na wakacje na Rodos, a w sobotę musieli uciekać z hotelu. Na greckiej wyspie zaczął szaleć niekontrolowany pożar, pojawiły się kłęby gryzącego dymu.
Pan Jakub Jankowski wraz dziesiątkami innych turystów z Polski, Czech i Wielkiej Brytanii został ewakuowany z miejscowości Lardos w środkowo-wschodniej części wyspy do miejscowości Afandu na północy. Tam tymczasowo znalazł schronienie w udostępnionej przez grecki rząd sali weselnej.
- Tak naprawdę zostaliśmy przywiezieni tu w środku nocy i nie wiemy, co dalej z nami będzie, nie dostaliśmy żadnych informacji - twierdzi Jakub Jankowski. - Jedynym plusem jest zapewnienie nam tutaj możliwości pobytu w klimatyzowanym pomieszczeniu - dodaje.
- Jesteśmy tutaj już od bardzo wielu godzin. Nasza droga nie była łatwa, wiele osób jest po prostu wycieńczonych, zmęczonych - mówi Jakub Jankowski na swoim nagraniu, które pokazuje turystów zgromadzonych w sali.
Masowa ewakuacja
Biuro podróży Grecos Holiday, które zorganizowało pobyt, w odpowiedzi na mejla poinformowało, że sytuacja dotyczy kilkuset klientów i jest rozwiązywana na bieżąco. "Intensywnie pracujemy nad zorganizowaniem dodatkowych możliwości powrotu do Polski oraz znalezienia dodatkowych miejsc w hotelach na północy wyspy, w których klienci będą mogli kontynuować wypoczynek - w zależności od ich decyzji" - czytamy.
Na Rodos nadal przebywa też pan Marcin Nowomiejski. Do soboty spędzał urlop w Kiotari. Około 14 lokalnego czasu otrzymał alert na telefon o obowiązkowej ewakuacji.
- Kazano nam wsiąść na motorówki, z których przetransportowano nas na większe statki wycieczkowe, bo one były zaangażowane w całą ewakuację - opowiada Marcin Nowomiejski. - Nocowaliśmy w dużych salach konferencyjnych, na podłogach, każdy sobie radził, jak potrafił. (...) Planowo wracamy jutro. Dostaliśmy informację, że być może samolot zostanie zorganizowany wcześniej - dodaje.
To właśnie w miejscowości Kiotari uszkodzone zostały trzy hotele. Na szczęście ludzie zdążyli je opuścić. - Zauważyliśmy, że morze zaczęło robić się czarne od sadzy. Faktycznie, ludzie wychodzili z morza, zauważając, że popiół spada im na głowy - relacjonuje Ian Murison, brytyjski turysta przebywający na Rodos.
Ewakuacja zarządzona przez greckie władze dotyczyła Lardos, Kiotari i Pefkos. Częściowo prowadzona była przez armię i straż przybrzeżną
Z miejsc zagrożonych pożarem turyści wyjeżdżali też autokarami, do których ustawiały się gigantyczne kolejki. W sumie ewakuacja dotyczyła 19 tysięcy osób i była dotychczas największą taką operacją w historii kraju. Na szczęście nikt nie ucierpiał.
Polscy strażacy pomagają w akcji
W niedzielę w południe biuro podróży TUI poinformowało, że odwołuje wszystkie zarezerwowane wycieczki na Rodos do 25 lipca włącznie. Grecos Holiday zaproponowało klientom, którzy wakacje na Rodos mają rozpocząć w najbliższy poniedziałek, możliwość anulowania rezerwacji bez poniesienia konsekwencji, a także zmianę oferty lub terminu.
W Grecji trwa fala upałów. W niedzielę miejscami temperatura może osiągnąć nawet 45 stopni Celsjusza. Opanowanie pożarów utrudniają silne podmuchy wiatru, które często zmieniają kierunek. Z ogniem w okolicach Aten walczą też Polscy strażacy.
- Działamy w bardzo trudnych warunkach atmosferycznych. Dziś prognozowane temperatury to do 45 stopni w cieniu. Wszystkie urządzenia się przegrzewają, ratownicy też się przegrzewają, meczą - mówi brygadier Grzegorz Borowiec, dowódca akcji w Grecji.
Grecka obrona cywilna ostrzegła w niedzielę przed bardzo wysokim ryzykiem pożarów na terenie obejmującym prawie połowę kraju. Fale upałów w południowej Europie i wielu innych częściach świata mogą trwać do sierpnia.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum prywatne