Poseł PiS Jacek Kurzępa - podejmując symboliczne wyzwanie protestujących - przekonuje, że wyobraża sobie utrzymanie za kwotę równą rencie socjalnej. Cztery lata temu skarżył się w mailu do ministra Dworczyka, że nie przeżyje za 5200 złotych. Od tego czasu jego sytuacja materialna znacząco się zmieniła. Perspektywa też.
1217 złotych - tyle wynosi renta socjalna, jaką w Polsce otrzymują dorośli z niepełnosprawnością. W Sejmie trwa protest ich oraz ich opiekunów. Rządzący zdają się go jednak nie zauważać. Dodatkowo poseł PiS i wykładowca Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Zielonej Górze Jacek Kurzępa stwierdził w rozmowie na antenie RMF FM, że wyobraża sobie, że on sam byłby w stanie przeżyć za 1600 złotych brutto miesięcznie.
Składanie takich deklaracji może być łatwe, gdy zasiada się na co dzień w Sejmie. Jednak przeszłość Jacka Kurzępy pokazuje, że nie zawsze było tak kolorowo. Wynika to z maila wysłanego do Michała Dworczyka w 2019 roku, kiedy Kurzępa na chwilę stracił poselskie apanaże. "Nie ukrywam, że kredyt hipoteczny zżera wszystkie moje pobory z Uczelni. Zarabiam tam zaledwie 5.200 (złotych - przyp. red.). Kredyt to 3.200 (złotych - przyp. red.), zatem szukam ratunku. Pracuję w Szkole Wyższej na jednym etacie. Zajęcia, jak to na uczelni, mogę dostosować do moich możliwości czasowych. Niemniej bez dodatkowego zatrudnienia nie przeżyję i popadnę w poważne kłopoty" - brzmi fragment korespondencji.
Poseł stwierdził, że "bierze wszystko", a jak się nie uda, to jest jeszcze stanowisko w sklepie z obuwiem i odzieżą, tuż za zachodnią granicą. - W mailach Dworczyka płakał, że nie ma za co żyć, a dzisiaj twierdzi, że utrzymałby się z tych pieniędzy, z zasiłku pielęgnacyjnego. Ci ludzi są po prostu kompletnie oderwani od rzeczywistości - mówi Agnieszka Pomaska z Koalicji Obywatelskiej.
Poseł Kurzępa nie odpowiada na pytania dotyczące rozmowy z 2019 roku. Twierdzi, że korespondencja prywatna "nie należy do przestrzeni debaty publicznej". Pojawia się jednak pytanie, czy wyciek maili z prywatnej skrzynki Michała Dworczyka to "prywatna korespondencja", czy może - jak lubią mówić przedstawiciele obozu władzy - "ruska propaganda"? Na to pytanie rządzący też nie chcą odpowiedzieć.
Fundamentalna zmiana
Czarny scenariusz dla posła Kurzępy się nie ziścił. Wybrany z list PiS-u Władysław Dajczak zrezygnował z poselskiego mandatu na rzecz stanowiska wojewody, więc Jacek Kurzępa szybko wrócił w sejmowe ławy. Była to dla niego fundamentalna zmiana - i nie chodzi nawet o poselskie diety. - Widać, że to powiedzenie "syty głodnego nie zrozumie" potwierdza się po raz kolejny - mówi Władysław Kosiniak-Kamysz z PSL-u.
Przychody z jednoosobowej działalności gospodarczej Kurzępy wzrosły z 30 tysięcy złotych w 2020 roku do niemal 400 tysięcy rok później. Poseł deklaruje jednak, że nie zarobił ani złotówki i jeszcze dopłacił do interesu 5 tysięcy złotych. Nie potrafi też do końca odpowiedzieć na pytanie, ile zarobił na jednym tylko grancie z kierowanego przez Przemysława Czarnka Ministerstwa Edukacji i Nauki na kwotę 290 tysięcy złotych. Poseł zarejestrował też stowarzyszenie o nazwie Matecznik Pomocniczości i Dobroci. Tam też płynęły środki - tym razem z Narodowego Instytutu Wolności, podlegającego ministerstwu kultury. Na cztery projekty stowarzyszenie otrzymało łącznie ponad półtora miliona złotych.
- PiS nie ma żadnych problemów, żeby rozdać swoim. Na badania dla Kurzępy, na willa plus, dla sportu przez Baszko, dla NCBR-u - mówi Katarzyna Lubnauer z Koalicji Obywatelskiej.
- Jeżeli ktokolwiek jest podejrzany o niejasne sytuacje, tak to nazwijmy bardzo delikatnie, to od tego są służby, żeby to sprawdziły - uważa Robert Telus, poseł PiS. Podobna retoryka przejawia się też w wypowiedziach innych przedstawicieli obozu władzy.
Z wyliczeń dziennikarzy "Gazety Wyborczej" wynika, że łącznie - z ministerstw i państwowych fundacji - do instytucji związanych z Jackiem Kurzępą popłynęło ponad dziewięć milionów złotych.
Autor: Tomasz Pupiec / Źródło: Fakty po południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24