Od niedawna piesi, którzy wchodzą na przejście dla pieszych, mają pierwszeństwo - przed samochodami, ale nie przed tramwajami. Droga hamowania 40-tonowego pojazdu jest długa. Zwłaszcza jesienią, gdy torowisko może być mokre.
Czerwone światło, pędzący tramwaj i rowerzysta, który wjeżdża prosto na tory. Tak było w ubiegły piątek we Wrocławiu.
- My nie mówimy o pojedynczych zjawiskach, mówimy o naprawdę seryjnych zdarzeniach. Dlatego chcemy o tym mówić głośno, przypominać i ostrzegać - tłumaczy Krzysztof Balawejder, prezes MPK Wrocław.
Wtargnięcia pod koła komunikacji miejskiej to już prawdziwa plaga. - Jeżeli zobaczymy kogoś wchodzącego na torowisko, niestety, czasem może być już za późno - ostrzega Tomasz Paszko, motorniczy MPK Wrocław.
- Tramwaj to najbardziej niebezpieczny uczestnik ruchu drogowego, który potencjalnie może spowodować największe szkody - przypomina Krzysztof Balawejder.
Co roku średnio pod kołami tramwaju ginęły we Wrocławiu trzy osoby. Pandemia mocno ograniczyła mobilność i poprawiła te statystyki. Przez ostatnie półtora roku nikt nie zginął. Dlatego miejski przewoźnik apeluje, żeby tę dobrą statystykę utrzymać. Zwłaszcza teraz. - Szczególnie w tym okresie głośno o tym mówimy. Przełom października i listopada jest szczególnie trudny - podkreśla Krzysztof Balawejder.
- Coraz większa liczba pieszych, która chodzi w kapturach, ciemnych kurtkach, są mniej widoczni, mniej obserwują tramwaje, no i, niestety ,wpływa to właśnie na zwiększenie liczby zdarzeń - wyjaśnia Tomasz Paszko.
Wyjątek w nowych przepisach drogowych
Tylko w ciągu ostatnich 10 dni MPK we Wrocławiu odnotowało sześć sytuacji awaryjnego hamowania. Pięć z nich dotyczyło właśnie wtargnięcia na torowisko pieszego lub rowerzysty. Droga hamowania 40-tonowego tramwaju w idealnych warunkach wynosi nawet kilkadziesiąt metrów. Jesienią, gdy spadnie deszcz, droga ta wydłuża się nawet kilkukrotnie.
Motorniczy na zawołanie tramwaju nie zatrzyma. Jasno pokazuje to eksperyment wykonany latem. Tramwaj pokonuje trzy razy dłuższą drogę niż pozostałe pojazdy. Kiedy szyny są mokre, lub na drogę spadną liście, sytuacja robi się jeszcze bardziej niebezpieczna. - Pieszy czy rowerzysta w starciu z tramwajem jest na naprawdę przegranej pozycji - zapewnia Tomasz Paszko.
O tym, jak wygląda to z perspektywy motorniczego, mówi Tomasz Paszko. - W momencie zdarzenia (...) praktycznie jest odruch bezwarunkowy, ale chwilę po zdarzeniu, kiedy dociera do mnie, że ten ktoś otarł się o śmierć, a z drugiej strony muszę dalej prowadzić tramwaj, muszę dokończyć swoją pracę, nerwy na pewno są - mówi Tomasz Paszko. Przypomina on też, że nowe przepisy, dające bezwzględne pierwszeństwo pieszym, nie dotyczą tramwajów.
Awaryjne hamowanie to też zagrożenie dla tych, co są w środku. Kiedy rowerzysta wjeżdża na pasy, a motorniczy gwałtownie hamuje, prawa fizyki robią swoje. Poszkodowanymi stają się pasażerowie. - W tramwaju mamy kilkadziesiąt osób, czasem nawet 130, często to są matki z wózkami. Nie jesteśmy w stanie wtedy ostrzec pasażera i, niestety, nagłe hamowanie powoduje upadek, często powoduje zranienie pasażerów. Znów to kilka takich sytuacji każdego miesiąca - dodaje Krzysztof Balawejder.
Autor: Marta Balukiewicz / Źródło: Fakty po południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24