Białostoccy policjanci uczyli ratowników medycznych, jak skutecznie obronić się przed agresywnym pacjentem. Jak mówią ratownicy medyczni, agresja ze strony pacjentów to codzienność w ich pracy.
Białostoccy medycy uczą się od policjantów, jak się obronić lub uciec. - Takie szkolenia mają za zadanie trochę bardziej przygotować pod względem psychologicznym i taktycznym ratowników medycznych do interwencji wobec agresywnych osób - wyjaśnia st. asp. Marcin Gawryluk z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku.
Policjanci uczyli, jak odeprzeć atak oraz jak skutecznie obezwładnić agresywną osobę. - Poznają metody technik samoobrony. Chodzi o to, żeby wyszli cało z sytuacji zagrożenia życia lub zdrowia, z którymi coraz częściej w codziennej pracy się spotykają - wskazuje podkom. Jarosław Grunt z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku.
To będzie cykl szkoleń prowadzonych do końca roku. Zajęcia będą odbywać się na sali, ale i też w karetce. Medycy będą analizować, jak powinni zachować się w danych sytuacjach. - (Będziemy - przyp. red.) po kilkunastu ratowników medycznych przeszkalać z tych zagadnień dotyczących reagowania na agresywne zachowania pacjentów - informuje Gawryluk.
Agresywne zachowania pacjentów zdarzają się bardzo często i mimo to ratownicy w ramach przygotowania do zawodu nie są uczeni, jak skutecznie się obronić. - Ratownicy są zobligowani do przechodzenia szkoleń (...) i myślę, że to powinno być siłą rzeczy włączone do edukacji ratownika - uważa Łukasz Nurkowski, ratownik medyczny.
Przykłady agresji wobec ratowników medycznych można mnożyć. - Była jakaś agresja dotycząca naszych czynności, przepychanki. Ostatecznie musieliśmy się ewakuować z tego mieszkania, a mężczyzna za nami wybiegł ze sztachetą i nas gonił - opowiada Jakub Wakuluk z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Poznaniu. Z kolei Adam Stępka z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Łodzi wspomina, jak jeden z pacjentów odpiął się z pasów na noszach, zaczął kopać i uderzać pięściami.
Napaść na ratownika jest karalna
Ratownicy są atakowani zarówno słownie, jak i fizycznie. Bywa naprawdę niebezpiecznie - zdarzają się ataki z nożem czy siekierą. Często to medycy stają się pacjentami. - (Ratowniczka - przyp. red.) rozpoczęła udzielanie pomocy, chciała sprawdzić, czy mężczyzna jest przytomny. Z ogromną agresją rzucił się na naszą ratowniczkę, która w konsekwencji trafiła do szpitala i przebywa jeszcze na zwolnieniu lekarskim - relacjonuje Wakuluk.
Agresywni są nie tylko pacjenci, ale też ich rodziny. Sytuacje ryzykowne czasami trudno przewidzieć. - Osoby młode, osoby w wieku produkcyjnym i nawet osoby w wieku senioralnym. To jest cały przekrój społeczeństwa - od osób bogatych, które chcą w ten sposób wywrzeć presję, uzyskać coś, czego formalnie od zespołu ratownictwa medycznego nie mogą uzyskać, po osoby pod wpływem alkoholu leżące gdzieś w miejscach publicznych - wskazuje Stępka.
Czytaj też: Ratownicy przyjechali pomóc 77-latkowi. Ten w zamian obrzucił ich obelgami, jednego kopnął w brzuch
Ratownicy, żeby móc pomóc, muszą bezpiecznie dotrzeć do pacjenta. Niestety, wiele osób tego nie rozumie. - Jeżeli zostaniemy zaatakowani, jeżeli ktoś będzie zachowywał się wobec zespołu ratownictwa medycznego agresywnie, to ratownicy medyczni wycofają się niezależnie od tego, co dzieje się z poszkodowanym - zaznacza Stępka.
Za napaść na ratownika grozi kara pozbawienia wolności do 10 lat. W rzeczywistości jednak wyroki są dużo niższe. - Nie tego się uczyliśmy. My się uczyliśmy udzielać pomocy, ratować ludzi, a nie musieć chronić się przed pacjentami, którym chcemy pomóc - mówi Wakuluk.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24