Na tę decyzję władze Karpacza i zrzeszeni tam w klubach narciarze i snowboardziści czekali dekadę. Liczyli na to, że powstanie tam trasa mająca homologację FIS-u. To pozwalałoby organizować tam mistrzostwa Polski i zawody międzynarodowe. Zabrakło około stu metrów. Zgoda Ministerstwa Klimatu i Środowiska, owszem, pozwala na rozbudowę istniejącego stoku, ale pełni szczęścia nie ma. Sportowcy i trenerzy są nieco rozczarowani - obwiniają władze Karkonoskiego Parku Narodowego. Przyznają jednak, że jest to krok ku poprawie warunków trenowania.
To dla władz Karpacza czas na nieco głębszy oddech po wyczerpującym treningu cierpliwości. Trwał 10 lat. Tyle czekano tam, aż Ministerstwo Klimatu i Środowiska da w końcu zielone światło na powiększenie nartostrady Euro.
- Jest wąsko i przy większej ilości osób na stoku robi się tłoczno i mało bezpiecznie. Z uwagi na bezpieczeństwo i komfort jazdy na pewno byłoby to wskazane wydłużenie. Im dłużej, tym lepiej - wskazuje pan Marcin, narciarz.
Trasa ma zostać wydłużona z 700 metrów do kilometra, i niemal dwukrotnie poszerzona. - Dzisiaj ten stok jest dosyć wąski. Poszerzenie i wydłużenie go spowoduje, że kluby narciarskie będą mogły trenować niezależnie od amatorów - mówi Radosław Jęcek, burmistrz Karpacza.
Jak na razie warunków do optymalnego treningu nie ma
Bo teraz dla narciarzy trenujących w klubach i w Szkole Mistrzostwa Sportowego warunków do optymalnego treningu nie ma. Żeby szlifować formę, wyjeżdżają tam, gdzie są specjalnie wydzielone trasy dla zawodowców. Często do Czech i Austrii.
- Ja jako trener nie jestem taksówkarzem. Żeby przeprowadzić taki trening, to ja muszę jechać z zawodnikami półtorej godziny na czeską stronę, żeby przeprowadzić bezpiecznie trening - komentuje Tomasz Stanek z KS SkiVegas Stanek Race Academy, były radny Karpacza.
CZYTAJ TAKŻE: Grupa 100 kibiców weszła na Śnieżkę, odpalili tam race
- To są, po pierwsze, bardzo duże koszty dla rodziców, po drugie logistyka. To wpływa na zmęczenie zawodników, na zmęczenie dzieci i na jakość samego treningu - wskazuje Michał Okniański, trener narciarstwa alpejskiego, komentator Eurosportu.
Władze Karpacza dekadę temu chciały to zmienić. Marzeniem była trasa z homologacją Międzynarodowej Federacji Narciarskiej i Snowboardowej FIS. To nie tylko poprawiłoby komfort treningów, ale i dało szansę na organizację mistrzostw Polski czy międzynarodowych zawodów.
- Razem z panem burmistrzem zadzwoniliśmy do delegata technicznego, pana Krzysztofa Horeckiego, który jest jedynym Polakiem, który udziela homologacji narciarskich. Spotkaliśmy się w terenie, chodziliśmy po tej trasie narciarskiej, zaznaczaliśmy, gdzie musi być górna i dolna stacja wyciągu, aby tę homologację uzyskać - opowiada Tomasz Stanek.
"Mamy sprzęt sprzed 20-30 lat"
Wykonano szereg innych kroków, w tym inwentaryzację środowiskową. Lata mijały, inne narciarskie gminy szły do przodu. Karpacz wciąż czekał. - Szczyrk, Zakopane. To my w Karpaczu zostaliśmy z tyłu. My mamy infrastrukturę, sprzęt sprzed 20-30 lat - zwraca uwagę Michał Okniański.
Niezbędna była opinia Karkonoskiego Parku Narodowego, który zarządza tymi gruntami, ale stamtąd ku gminie optymizmem nie powiało. Na drodze do nartostrady z homologacją FIS-u stał pas kosodrzewiny objęty ochroną międzynarodową.
- Aby mogły ulec zniszczeniu, musiałyby uzyskać zgodę nie tylko ministra klimatu i środowiska, ale również i Komisji Europejskiej - wskazuje Andrzej Raj, dyrektor Karkonoskiego Parku Narodowego.
Nadzieje władz Karpacza i okolicznych klubów narciarskich na trasę spełniającą światowe standardy zostały zatem ostudzone. Ambitny plan trzeba było zweryfikować, żeby nie zostać z niczym.
ZOBACZ TEŻ: Kolejni uczniowie rozpoczną ferie
- Wiedzieliśmy, że w tym zakresie, który chcielibyśmy, żeby był, nie da się tego zrobić. (...) Dochowaliśmy wszelkiego rodzaju starań, aby ten stok wykorzystać maksymalnie zarówno jeśli chodzi o szerokość, jak i długość - mówi Radosław Jęcek.
To maksimum na FIS-owską homologację nie wystarczy. Trasa będzie za krótka o około 100 metrów. - Blokadą sportu w Karkonoszach, niestety, jest dyrekcja Karkonoskiego Parku Narodowego - komentuje Tomasz Stanek.
- To jest kosodrzewina, to są połamane drzewa, to jest naprawdę miejsce, które jest blisko wyciągu, jest mało atrakcyjne, nie ma tam ścieżek turystycznych, jest dość surowy klimat. To naprawdę nie zmienia całokształtu Karkonoskiego Parku Narodowego - ocenia Michał Okniański.
Kompleks za 30 milionów złotych
W sportowym środowisku Karpacza czuć rozczarowanie. Bo choć to krok w dobrym kierunku, to dekada starań nie zaowocowała pełnym sukcesem.
- Ani jeden sportowiec nie przyjedzie do nas do SMS-u, ponieważ wybierze Zakopane lub Szczyrk, tam, gdzie mają permanentnie zamknięte trasy do treningów - mówi Tomasz Stanek.
Z jednej strony pretensje i żal. Z drugiej - próba tonowania tych emocji.
- Z tego sukcesu nie możemy zrobić hucpy, że paru panów mówi, że chcieliby ze Śnieżki zjeżdżać. No nie. Na razie załatwmy to, o co 10 lat temu burmistrz Karpacza występował - mówi Jerzy Pokój, przewodniczący sejmiku województwa dolnośląskiego.
Teraz potrzebna jest korekta miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. - Myślę, że nawet sesja nadzwyczajna spowoduje, że w ciągu dwóch tygodni plan zacznie obowiązywać - ocenia Radosław Jęcek.
To otworzy inwestorowi drogę do rozbudowy kompleksu. Ma to kosztować ponad 30 milionów złotych. - Inwestor musi wystąpić do burmistrza miasta Karpacza o wydanie decyzji środowiskowej, której warunki uzgadnia regionalny dyrektor ochrony środowiska. (...) Tego typu procedurę przechodziliśmy już tutaj kilkukrotnie i mamy doświadczenie, aby przejść to sprawnie - wskazuje Andrzej Raj.
Jeśli tak będzie, pierwsi narciarze nową trasą zjadą w ferie zimowe w 2027 roku.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24