Na polsko-białoruskiej granicy koczuje grupa około 30 migrantów. Proszą o azyl i międzynarodową ochronę. Na miejscu są aktywiści, przyjechali też przedstawiciele Biura Rzecznika Praw Obywatelskich.
Grupa około 30 osób - głównie z Syrii i Iraku - stoi na granicy Polski i Białorusi, czekając na pomoc. Wśród nich są dzieci. - Nie możemy traktować dzieci jak po prostu jakiś towar, że przerzucamy go z jednej strony na drugą, że patrzymy, jak one cierpią w lesie. One nie są nikomu winne - alarmuje Mariusz Kurnyta, aktywista, "Człowiek lasu".
Migranci są zmęczeni, głodni i odwodnieni. Przy zaporze na granicy w rejonie Białowieży niektórzy - jak mówią - są już piątą dobę. - To cały czas są osoby, które przez kilka dni piły wodę z bagien i z rzek, więc obawiamy się troszeczkę o ich stan zdrowia. Kilka osób zgłasza nam problemy medyczne. Jedna dziewczynka, wiemy, że ma jakieś problemy. Nie do końca rozumiemy, czy z zębem, czy z czymś w buzi. Druga też ma coś z buzią, jedna pani też się słabiej czuje - wylicza Marta Staniszewska, aktywistka, Grupa Granica.
Wodę migrantom przywożą strażniczy graniczni. Aktywiści do ogrodzenia podejść nie mogą. Koczujących po drugiej stronie próbują podnieść na duchu. - Staramy się rozbawiać dzieci, staramy się śpiewać. Śpiewamy po polsku, a dzieci śpiewają po arabsku i w kurmandżi. Graliśmy na perkusji, dzieci grają na płocie, a my tu na jakimś płotku robiliśmy jogę dzisiaj rano. No, staramy się, żeby dzieci przez chwilę się mogły pośmiać po prostu, a nie tylko myśleć o tym, w jakich warunkach się znajdują - tłumaczy Marta Staniszewska.
Kwestie prawne
Uchodźcy są w potrzasku. Do Polski wejść nie mogą, a białoruskie służby grożą im, że użyją siły, jeśli będą próbowali wrócić. - Zagrozili im, że poszczują ich psami, te dzieci. Na dowód tego właśnie przyprowadzili tę Kongijkę do grupy. Ma całe przedramię po prostu rozszarpane przez psy - mówi Mariusz Kurnyta.
Postępowanie wyjaśniające rozpoczął zastępca Rzecznika Praw Obywatelskich. Na miejscu pojawili się jego wysłannicy. - Przyjechaliśmy porozmawiać z tymi osobami, także żebyśmy mogli sobie wyrobić zdanie, żebyśmy teraz mogli podjąć dalszą analizę tej sprawy i zaplanować dalsze kroki - przekazuje Maciej Grześkowiak z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich.
Kluczowe będzie ustalenie statusu tych cudzoziemców. To, czy będąc w tym właśnie miejscu są pod polską jurysdykcją i czy w związku z tym polskie służby mają obowiązek przyjąć ich wniosek o objęcie międzynarodową ochroną. - Wiemy, gdzie przebiega granica Rzeczpospolitej. Płot stoi na terenie Polski. Metr do trzech metrów za płotem jeszcze jest teren Polski - wyjaśnia Marta Staniszewska.
- Należałoby w zasadzie uznać, że są po stronie polskiej. Mówię "w zasadzie", dlatego że z prawnego punktu widzenia do rozważenia jest kwestia sprawowania efektywnej kontroli nad tym płatem ziemi, i to jest chyba w tej chwili kość niezgody - przekonuje Wojciech Brzozowski, zastępca RPO.
Według polskiej Straży Granicznej migranci są poza jurysdykcją naszego kraju. "Nie ma możliwości prawnej i faktycznej wpuszczenia cudzoziemców w sposób nieuregulowany do Polski(...) Jeśli chcą kontynuować swoją podróż z uwzględnieniem warunków wjazdu i pobytu w Polsce lub innym kraju europejskim, powinni to uczynić w sposób uregulowany(...) O cudzoziemcach tam przebywających poinformowano Białorusinów. Do tej pory mimo przyjętej informacji nie zareagowali. Wysłali tylko osobę dokumentującą całą sytuację, by z pewnością wykorzystać to do własnej propagandy" - brzmi komunikat Straży Granicznej.
Droga dyplomatyczna?
Niektóre rodziny tułają się od kilku miesięcy. - Kilka razy już byli pushbackowani. Jak dobrze kojarzę, to niektóre rodziny już nawet po pięć razy. Kim my jesteśmy jako kraj? Niby bogobojni, niby praktykujący Słowo Boże. Jakim my jesteśmy narodem tak naprawdę? - pyta Mariusz Kurnyta.
- Śledztwa obejmują łącznie 24 przypadki ciał odnalezionych w rejonie granicy - informuje Wojciech Piktel z Prokuratury Okręgowej w Suwałkach.
Nie ma wątpliwości, że kryzys na granicy to efekt działań reżimu Alaksandra Łukaszenki. To on w porozumieniu z Władimirem Putinem próbuje doprowadzić do destabilizacji i wywrzeć presję na Polskę i Unię Europejską. Dlatego sprowadza na Białoruś migrantów z Afryki czy Bliskiego Wschodu, a później przerzuca ich na granicę. Polska postawiła płot, a uchodźców wypycha z powrotem na Białoruś. I to właśnie ta praktyka budzi sprzeciw obrońców praw człowieka.
- To jest wyzwanie, które być może Polska powinna rozwiązywać na drodze dyplomatycznej. Bo wiadomo, że nawet w warunkach tak silnego pogorszenia relacji z władzami białoruskimi, kanały dyplomatyczne są utrzymywane. Wydaje mi się to w tej chwili najbardziej naturalnym obowiązkiem państwa - uważa zastępca RPO.
Źródło: Fakty po Południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Fakty po Południu TVN24