Wprawdzie reprezentacja hokejowa naszej stacji przegrała z reprezentacją artystów, ale najważniejsze, że w szczytnym celu. Dla kogo ta akcja? Między innymi dla Adasia. On potrzebuje pomocy, podobnie jak Ola.
Emocje po sobotnim meczu Hokejowej Reprezentacji Artystów Polskich z drużyną TVN24 już nieco opadły. Przyznać trzeba, że obecny w tak ważnym momencie na tafli ze swoimi rodzicami Adaś Lis, który rozpoczął spotkanie, nie był zbytnio zainteresowany tym, co się stało później. Nie widział, jak drużyna TVN24 przegrała, strzelając trzy gole, a wpuszczając do własnej bramki siedem. Hokejowa Reprezentacja Artystów Polskich pokonała TVN, ale w tym wypadku wynik nie był najważniejszy. - Mecz zakończył się pełnym sukcesem. Udało się zebrać prawie 40 tysięcy złotych na leczenie Adasia - mówi Mariusz Gabrek, prezes Hokejowej Reprezentacji Artystów Polskich.
Przy okazji meczu zebrano też ponad 200 maskotek dla domu dziecka w Ukrainie i nagłośniono zbiórkę na leczenie Aleksandry Wierzbickiej - byłej producentki TVN24 i byłej hokeistki naszej drużyny, która musi toczyć walkę z nowotworem.
Apel o pomoc
Adaś z chorobami zmaga się od urodzenia. Ma problemy neurologiczne, zdiagnozowaną padaczkę. Ma oczopląs i wady rąk. Jedną jego rękę operacyjnie wydłużono. Chłopczyk miał też rozdzielone zrośnięte palce. Paley European Institute w Warszawie ocenił, że może wykonać inną operację - tak zwaną policyzację. - Będzie miał przeniesiony jeden z paluszków w miejsce nieistniejącego kciuka - powiedziała Wioletta Kaczmarczyk, mama Adama Lisa. Wszystko po to, żeby Adaś mógł chwytać tak jak inni zdrowi ludzie. - Mamy nadzieję, że to mu pomoże, ułatwi w przyszłości sprawność i funkcjonowanie - dodaje mama chłopca. Leczenie będzie możliwe, jeśli uda się zebrać ponad 360 tysięcy złotych na operację i rehabilitację po niej. Brakuje prawie ćwierć miliona. To za dużo jak na możliwości bliskich Adasia, którzy przyznają, że sami nie dadzą rady.
Rodzice Adasia robią wszystko, żeby mimo ograniczeń chłopiec był tak sprawny, jak to tylko możliwe. - Na 100 procent działamy, zabawa nie zabawa, ćwiczenia w domu - mówi Janusz Lis, tata Adasia. - Jeździmy na rehabilitację, tak że na nic innego nie mamy czasu. Tak wygląda nasze życie obecnie - dodaje. Adaś urodził się w 27. tygodniu ciąży. Ważył niecały kilogram, a jego bliźniacze rodzeństwo ciąży nie przeżyło. - Jak się spojrzy właśnie na tego chłopczyka, to aż chce się mu pomagać, bo widać, że to jest dziecko bardzo ciekawe świata - przekonuje Mariusz Gabrek. Jeśli uda się zebrać pieniądze na operację, to Adaś już na początku września będzie miał kciuk. To byłby wspaniały prezent na jego czwarte urodziny. Będzie je obchodził w październiku.
Źródło: Fakty po południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Fakty po Południu TVN24