Najmłodsi pacjenci w szpitalach często zostają sami, bo ich rodzice na innych oddziałach walczą z koronawirusem i nie mogą być blisko swoich pociech. Niezrozumienie sytuacji, tęsknota i ogromny strach to prosta droga do psychicznych trudności. Stąd apel szpitala i pierwsi wolontariusze gotowi do pomocy.
Pani Barbara Gatlik - wolontariuszka w Szpitalu imienia Stefana Żeromskiego w Krakowie - odpowiedziała na apel ordynator dziecięcego oddziału covidowego do wolontariuszy mogących dotrzymać dzieciom towarzystwa. W apelu można między innymi przeczytać, że mali pacjenci coraz częściej zostają w szpitalu sami, bo ich rodzice, walczą z chorobą na oddziale dla dorosłych osób zakażonych koronawirusem.
- Personel pielęgniarski w tym momencie działa naprawdę z olbrzymim obciążeniem. Mamy pacjentów bardzo dużo. Ciężkich pacjentów. Także nie jesteśmy w stanie tym dzieciom 24 godziny na dobę towarzystwa zapewnić - tłumaczy Lidia Stopyra, pediatra ze Szpitala imienia Stefana Żeromskiego w Krakowie.
Małe, kilkuletnie dzieci właśnie tego potrzebują. Szczególnie w sytuacji nagłej, kiedy rodzice nie mają czasu oswoić ich z tym, że w nowym miejscu, chorzy, mogą zostać bez nikogo bliskiego przy boku. To może wywołać traumę.
- Poznanie zaburzenia zwanego chorobą sierocą i jej następstw "zawdzięczamy", jeśli można użyć takiego słowa, właśnie wizytom dzieci w szpitalach. Od tego zaczęło się poznawanie i śledzenie konsekwencji rozłączenia dziecka z osobami bliskimi - wyjaśnia Aleksandra Piotrowska, psycholog.
Niezrozumienie sytuacji, tęsknota i ogromny strach, że tak będzie już zawsze, mogą spowodować stres, który może też doprowadzić do tego, że dziecko będzie wolniej dochodzić do zdrowia.
- Zgłosiło się mnóstwo osób i to osób profesjonalnych, bo to psycholodzy, psychoterapeuci, nauczyciele, wychowawcy przedszkolni, aktorzy, studenci. I to osoby, które z pasją, naprawdę, chciały się tymi dziećmi zająć - opowiada pani Lidia Stopyra.
Pandemiczna rzeczywistość
Grafik dla wolontariuszy, zaszczepionych lub po przechorowaniu COVID-19, którzy przy dzieciach mają zmieniać się co trzy godziny, na razie jest zapełniony.
- Jestem ozdrowieńcem, wtedy, przez dwa tygodnie, towarzyszyła mi wielka samotność, bo byłam jednak w zamknięciu, w izolacji, i to może też trochę mnie popchnęło do tej akcji - mówi Barbara Gatlik.
Pandemiczna rzeczywistość na niektórych oddziałach dziecięcych - nie tylko covidowych - przytłacza. Na rozłąkę z rodzicami nadal skazane są na przykład noworodki z oddziałów neonatologicznych.
- W związku z informacją o trzeciej fali koronawirusa słyszymy, że z dnia na dzień w niektórych szpitalach zamykane są znowu drzwi przed rodzicami wcześniaków - opowiada Elżbieta Brzozowska z Fundacji "Koalicja Dla Wcześniaka".
Są miejsca, w których rodzice dopuszczani są do maluchów zamkniętych w inkubatorach raz czy dwa w tygodniu.
- Ze względów medycznych są potrzebni swoim dzieciom. Po to, żeby regulować poziom saturacji u dzieci. Po to, żeby te dzieci miały siłę do tego, żeby walczyć o każdy dzień i każdy oddech - wyjaśnia Elżbieta Brzozowska z Fundacji "Koalicja Dla Wcześniaka".
W przypadku starszych dzieci separacja od rodziców w szpitalach to na szczęście rzadkość.
- System, który powstał, jakby preferuje nawet finansowo oddziały, w których rodzice zostają razem z dziećmi. Bo dla psychiki dziecka i procesu leczenia jest to niezwykle ważne - mówi profesor Krzysztof Zeman z Kliniki Pediatrii, Immunologii i Nefrologii ICZMP w Łodzi.
W Centrum Zdrowia Matki Polski w Łodzi, nawet kiedy dziecko nie ma koronawirusa, a jest leczone z innych przyczyn, dodatnia matka, o ile jej stan na to pozwala, może z nim zostać.
W krakowskim szpitalu pani Wioletta - w masce, goglach, przyłbicy, kombinezonie i rękawiczkach - towarzyszyła Oli i Maksowi.
- To był kosmiczny widok, więc im powiedziałam, że po prostu przyszłam z kosmosu, żeby było im łatwiej to zaakceptować - wyjaśnia Wioletta Łysek, studentka pielęgniarstwa i wolontariuszka w szpitalu imienia Stefana Żeromskiego w Krakowie.
W takich "kosmicznych" okolicznościach dzieci przez telefon zobaczyły mamę i tatę.
Autor: Katarzyna Czupryńska-Chabros / Źródło: Fakty po południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24