Może być 25 tysięcy dziennie, ale jest o połowę mniej. Stąd znów do Ministerstwa Zdrowia padają pytania o testy. Dlaczego w Polsce robimy ich tak mało? Ministerstwo odsyła do lekarzy, a lekarze do głosowania w Sejmie, gdzie rządowa większość odrzuciła między innymi senacką poprawkę o testach dla medyków.
NFZ prowadzi całodobową infolinię (800 190 590) udzielającą informacji o postępowaniu w sytuacji podejrzenia zakażenia koronawirusem.
Koronawirus SARS-CoV-2: objawy, statystyki, jak rozprzestrzenia się epidemia - czytaj raport specjalny tvn24.pl
Szybko, wygodnie, bezpiecznie i bez narażania siebie i innych. Poznań jest kolejnym miastem, w którym można oddać próbkę do badań na koronawirusa w punkcie drive-thru. - Tak, jak bierze się jedzenie, nie wysiadając z samochodu, tak tutaj można uzyskać pobranie materiału na obecność koronawirusa - tłumaczy profesor doktor habilitowany Andrzej Tykarski, rektor Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu.
Z punktu mogą skorzystać zarówno osoby ze wskazaniem do badania, jak i personel medyczny. Niedługo - również osoby objęte kwarantanną. W drodze wyjątku będą mogły wsiąść do samochodu i poddać się w ten sposób pobraniu próbki do badania.
- Chcemy testować personel w DPS-ach, w ZOL-ach. Chcemy uruchomić i jesteśmy w trakcje takiego drive-thru, czyli testowania osób, które są w tej chwili w kwarantannie - mówi minister zdrowia Łukasz Szumowski. Ministerstwo pracuje nad odpowiednim rozporządzeniem w tej sprawie. Informacja o tej decyzji padła na konferencji na temat zniesienia kolejnych restrykcji związanych z pandemią koronawirusa.
Premier Morawiecki mówił o "radosnym wskaźniku", który pokazuje, że więcej osób zdrowieje, niż są wyłapywane przez test, jako osoby zakażone. Jednak dużo mniej optymistycznie wygląda wskaźnik liczby wykonywanych testów. Polska jest na 23 miejscu wśród 27 państw Unii Europejskiej.
- Jeśli będzie testów mało, to też część ludzi, którzy umierają z powodu COVID-19, po prostu nie będzie zdiagnozowana - wyjaśnia profesor Maria Gańczak, epidemiolog z Europejskiego Towarzystwa Zdrowia Publicznego.
- Jeżeli jest tylko wskazanie, chociażby podczas teleporady, do której zachęcamy w dzisiejszej dobie epidemii, żeby korzystać z tych teleporad, jeżeli lekarz widzi wskazanie do przeprowadzenia testu, może taką osobę skierować - zapewnia Wojciech Andrusiewicz, rzecznik Ministerstwa Zdrowia.
"Podstawą są zlecenia"
Ministerstwo Zdrowia zapewnia, że zakupionych testów jest milion. Można ich robić nawet 25 tysięcy dziennie, a wykonuje się o połowę mniej. Dlaczego tak mało? Ministerstwo powtarza, że to nie ono kieruje na badania. - My oczywiście jesteśmy skłonni zwiększać możliwości testowania. My tak naprawdę mamy i środki finansowe i organizacyjne do tego, aby to robić. Natomiast podstawą są zlecenia - tłumaczy Janusz Cieszyński, wiceminister zdrowia.
Wskazaniem do badania są objawy choroby, kontakt z osobą zakażoną albo z materiałem zakażonym. Lekarze odpowiadają, że to wciąż za mało. Zwłaszcza w przypadku personelu medycznego. - Bardzo się dziwię Sejmowi. Bardzo się dziwię, że odrzucił tę słuszną poprawkę. Warto w to wszystko inwestować. Nie wiem, czy jest moralnie uzasadnione odrzucenie tej poprawki. No, ale normy etyczne w tym kraju są bardzo różne - gorzko stwierdza profesor Krzysztof Simon z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego imienia J. Gromkowskiego we Wrocławiu.
Chodzi o poprawkę, która pozwalała na cykliczne i profilaktyczne wykonywanie testów wśród personelu medycznego. Ministerstwo konsekwentnie odpowiada, że takich badań nie ma i nie będzie.
"Bądźmy mądrzejsi. Badajmy, testujmy"
- Można zastosować pewnego rodzaju domniemanie. Szczególnie, jeżeli chodzi właśnie o osoby, które pracują w szpitalach jednoimiennych. Tam, gdzie są oddziały zakaźne. Pewnego rodzaju domniemanie, że one miały kontakt z tym pacjentem - wskazuje wiceminister Cieszyński.
Domniemanie nie jest potrzebne, bo ostatnie dane wskazywały, że siedemnaście procent wszystkich zakażonych, to właśnie personel medyczny. Krok dalej idzie prezes Naczelnej Rady Lekarskiej.
- Bądźmy mądrzejsi. Badajmy, testujmy, bo 70, 80 procent to są bezobjawowi, którzy mogą spowodować śmiertelną chorobę - apeluje profesor Andrzej Matyja, prezes Naczelnej Izby Lekarskiej.
Lekarze wskazują, że wykrycie osób bezobjawowych i poddanie ich kwarantannie znacznie ułatwiłoby walkę z koronawirusem.
Autor: Tomasz Pupiec / Źródło: Fakty po południu
Źródło zdjęcia głównego: tvn24