Czwarta fala zachorowań na COVID-19 wzbiera na sile. Ministerstwo Zdrowia odnotowało w czwartek 3000 nowych przypadków zakażeń koronawirusem SARS-CoV-2. Resort przekazał, że z powodu COVID-19 zmarło kolejnych 60 osób. Tymczasem pracownicy sklepów i komunikacji miejskiej zawracają uwagę, że coraz więcej Polaków ignoruje obowiązek noszenia maseczek, zachowywania dystansu czy dezynfekcji rąk. O to jak wygląda przestrzeganie zasad reżimu sanitarnego w innych krajach zapytaliśmy Polaków tam mieszkających.
W Grecji pan Bartłomiej spędził ostatnie pół roku. Po powrocie do Polski przeżył szok, ale nie z powodu różnicy w pogodzie.
- W miejscach zamkniętych są obowiązkowe maseczki i trzeba je nosić, i ludzie zachowują się tak, że noszą te maseczki w większości. W sklepach są specjalne systemy do liczenia liczby osób. W niektórych sklepach są nawet takie światła: czerwone, zielone i automat sam zlicza liczbę osób w sklepie i wpuszcza tyle, ile może być - opowiada Bartłomiej Gajewski, właściciel firmy w Grecji.
Dlatego o przekroczeniu limitu klientów wyznaczonego, by walczyć z pandemią COVID-19, w greckich sklepach nie ma mowy, a wszyscy w nich mają zakryte twarze.
Podobnie jest we Włoszech. O swoich obserwacjach opowiedziała TVN24 pani Sylwia Pruszak, która tam na co dzień mieszka.
- Nawet, jeśli ktoś zapomni maseczkę założyć, co się oczywiście zdarza, bo ktoś wysiadł właśnie z samochodu, wchodzi do sklepu, zwracana jest mu uwaga, żeby maseczkę założyć. Więc to we Włoszech jest na porządku dziennym, że wchodząc do jakiegokolwiek miejsca zamkniętego my te maseczki po prostu ubieramy - mówi pani Sylwia, autorka bloga "Italia moim okiem".
W galerii handlowej w Irlandii, co pokazał na zdjęciach pan Marek Marquardt, klienci też przestrzegają pandemicznych obostrzeń. Dla porównania: na ośmioro mijanych klientów na korytarzu jednej polskiej galerii - pięcioro z nich miało odsłonięte usta i nosy.
Podobna sytuacja miała miejsce w jednym z tramwajów: większość pasażerów nie miała maseczek. Taki stan byłby nie do pomyślenia we francuskim metrze - ocenia mieszkająca pani Aleksandra Brzozowska.
- Mieliśmy sytuację, w której naszych dwóch kolegów odwiedzających nas w Tuluzie, po wyjściu z metra od razu ściągnęło maseczki, ale nie wyszliśmy jeszcze z podziemia, więc od razu przy bramkach, przed wyjściem z podziemia zostali poproszeni o wejście na bok do specjalnego pomieszczenia, gdzie od razu zadano im pytania, dlaczego nie mają maseczki na twarzy i dlaczego ją ściągnęli - opowiada pani Aleksandra.
W Polsce zakrywanie ust i nosów w pojazdach transportu publicznego nadal obowiązuje.
- Pasażerowie generalnie mają maseczkę przy sobie, tylko po prostu nie zakładają ich podczas jazdy autobusem uznając, że: po co, nie będziemy tego robić, jesteśmy szczepieni bądź też nie wierzymy w pandemię - mówi Zygmunt Gołąb z Zarządu Transportu Miejskiego w Gdańsku.
Z kolei klienci sklepów, którzy nie przestrzegają obostrzeń, mają swoje wymówki.
- Ja tylko wchodziłem i wychodziłem, żeby rozmienić pieniądze - mówi pan Andrzej. - Po prostu zapomniałam - mówi z kolei pani Wiesława.
Apele pracowników
Zarówno pani Aleksandra Brzozowska, jaki i pani Sylwia Pruszak były zdziwione podejściem Polaków do zasad sanitarnych.
- We Francji jest koronawirus, w Polsce nie ma - tak pani Aleksandra wspomina wakacje spędzone w ojczyźnie.
- Trochę mnie zszokowało, że mogę wejść do restauracji chociażby bez maseczki, panie kelnerki nie nosiły maseczek, pani notariusz nie nosiła maseczki, mimo że na drzwiach jej urzędowego gabinetu było napisane, że taką maseczkę należy nałożyć - opowiada o czasie wolnym spędzonym w Polsce pani Sylwia Pruszak.
Pasażerów komunikacji miejskiej czy klientów za nieprzestrzeganie przepisów można nie obsłużyć.
- Prosimy ich o to, żeby dezynfekowali ręce, żeby używali rękawiczek, bo dotykają pieczywa, dotykają warzyw, wiec rozmawiamy z klientami i prosimy ich o to, żeby to robili po prostu, bo inne osoby mogą sobie tego nie życzyć - mówi kierownik sklepu Aldek Marzena Lesner dodając, że efektem takich uwag są zazwyczaj kłótnie.
- Nie widziałem jeszcze ani razu takiej sytuacji, że ktoś w Grecji się kłócił o to, że chce czy nie chce być w maseczce - podkreśla pan Bartłomiej Gajewski.
Dlaczego w Polsce jest inaczej?
- Jesteśmy społeczeństwem, które specjalnie nie lubi norm, które zostały narzucone. To, co dla niektórych społeczeństw jest naturalnym poczuciem wspólnoty, u nas przez wiele lat było budowane, a w tej chwili jest bardzo uszkodzone - uważa dr Leszek Mellibruda, psycholog.
Skutki tego mogą być dotkliwe nie tylko dla tych, którzy do zaleceń się nie stosują
- Maseczki są skuteczne, tylko w momencie - jeśli mówimy o tych zwykłych, prostych maseczkach chirurgicznych - jeżeli wokół nas osoby, łącznie z nami, mają je założone - wyjaśnia dr Joanna Jursa-Kulesza, mikrobiolog z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego.
W Polsce za niezakrywanie poprawnie twarzy tam, gdzie jest to obowiązkowe, grozi mandat w wysokości 500 złotych.
- Pamiętajmy, że nie tylko policja może egzekwować przepisy prawa obecnie w zakresie zakrywania nosa i ust, ale również organy podległe samorządom miast i gmin, czyli straż miejska - podkreśla rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz.
Koronawirus SARS-CoV-2: objawy, statystyki, jak rozprzestrzenia się epidemia - czytaj raport specjalny tvn24.pl
Autor: Katarzyna Czupryńska-Chabros / Źródło: Fakty po południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24