Zagrożenie koronawirusem SARS-CoV-2 powoduje że maseczki - chirurgiczne, antysmogowe, ochronne - znikają z półek aptek i sklepów. Ich ceny wzrosły z kilkudziesięciu groszy do kilkudziesięciu złotych. Farmaceuci i lekarze nie mają wątpliwości, że Polaków ogarnął wirus paniki, bo samo zakrycie ust czy nosa nie zabezpieczy w sposób wystarczający przed zagrożeniem.
NFZ uruchomił w środę całodobową infolinię (800 190 590) udzielającą informacji o postępowaniu w sytuacji podejrzenia zakażenia koronawirusem.
Czytaj więcej: Jak chronić się przed koronawirusem?
Czytaj więcej: Co zrobić po powrocie z Włoch?
Od trzech tygodni sytuacja związana z zaopatrzeniem maseczek chirurgicznych w aptekach nie zmienia się. Produkty szybko znikają, nie tylko z hurtowni i aptek.
- Zaczęliśmy obserwować masowe kradzieże na oddziałach wystawionych masek. Nie wiadomo, kto to robi, być może pacjenci, rodziny, które odwiedzają. Mamy z tym pewne problemy. Zablokowaliśmy w tej chwili maseczki. Są pod kontrolą naszą i pielęgniarek - mówi prof. Krzysztof Simon, wirusolog, wojewódzki konsultant w dziedzinie chorób zakaźnych dla województwa dolnośląskiego.
Widok osób w maseczkach coraz mniej dziwi, ale lekarzy i farmaceutów niepokoi.
- Jeżeli ludzie kupują maseczki i są chorzy, to robią słusznie, bo w ten sposób zabezpieczają innych ludzi przed zachorowaniem. Natomiast jeśli kupują i nakładają je, żeby nie zachorować, to robią głupotę. Mogą sobie zrobić więcej szkody niż pożytku - tłumaczy dr n. med. Dariusz Kuć, internista, lekarz rodzinny.
Do czego przeznaczone są maseczki?
Na rynku występują różne rodzaje maseczek medycznych. Najczęściej kupowane są najtańsze - chirurgiczne. Zakładane są one przez lekarzy podczas operacji albo odwiedzin chorych w szpitalach. Te droższe, również jednorazowe, chronią lepiej, ale żeby były skuteczne, to muszą być właściwie stosowane.
- Eksperci Światowej Organizacji Zdrowia zalecają zwykłe maseczki papierowe po to, żeby nie rozprzestrzeniać tego wirusa, nie po to, żeby się uchronić przed wirusem - zaznacza dr n. med. Dariusz Kuć, internista, lekarz rodzinny. - Wirus drogą kropelkową może dostać się przez oczy, więc ochrona samych ust, samego nosa, nic nie pomoże - dodaje Łukasz Konka, pracownik z apteki w Łodzi.
Jednocześnie lekarze podkreślają, że noszenie jednorazowej maseczki dłużej niż 20 minut może spowodować większe problemy ze zdrowiem, bo to nie są produkty przeznaczone do wielokrotnego użytku.
- Można się tylko śmiać, bo to jest największa głupota, jaką można zrobić: używać długo maseczki i to jeszcze w intencji takiej, żeby się nie zarazić. To głupota - mówi dr n. med. Dariusz Kuć.
Maseczki antysmogowe w przypadku koronawirusa też na niewiele się zdają.
"Wzrost cen"
Farmaceuci twierdzą, że brak wiedzy i strach przed koronawirusem powodują, że na półkach w aptekach brakuje maseczek, a ich ceny od początku roku wzrosły z kilkudziesięciu groszy do kilkudziesięciu złotych za sztukę.
- Słyszeliśmy, że nawet do 70 złotych za zwykłą maseczkę trzeba zapłacić w niektórych miejscach. I niestety pacjenci je kupowali- opowiada Łukasz Konka, pracownik z apteki w Łodzi.
- Ta wygórowana cena jest na poziomie hurtowni farmaceutycznej i samego producenta. To hurtownie i producenci zawyżają ceny masek - dodaje Elżbieta Piotrowska-Rutkowska, prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej
Taniej i skuteczniej, zdaniem lekarzy, jest po prostu dbać o higienę.
Autor: Marta Kolbus / Źródło: Fakty po południu TVN24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24