"Trzy główne zagrożenia" czyhające na uratowanych chłopców

"Trzy główne zagrożenia" czyhające na uratowanych chłopców
"Trzy główne zagrożenia" czyhające na uratowanych chłopców
Fakty po południu
"Trzy główne zagrożenia" czyhające na uratowanych chłopcówFakty po południu

Są trzy główne zagrożenia, jakie istnieją wobec uratowanych z jaskini chłopców - powiedział w "Faktach po Południu" doktor Bartosz Rykaczewski - neurochirurg i specjalista medycyny ratunkowej, pytany o to, co czeka teraz chłopców i trenera, którzy zostali uratowani z jaskini Tham Luang w Tajlandii.

- Pierwsze zagrożenie, to narażenie na infekcje wirusowe, bakteryjne i pierwotniakowe drobnoustrojów, których nie znamy lub znamy je bardzo mało i nie mamy pewności co do tego, czy są na to skuteczne antybiotyki - wymienił specjalista.

- Drugie, to odwodnienie i niedożywienie, z którym wiemy jak walczyć i jest to walka do zwyciężenia w najbliższych godzinach oraz trzecie zagrożenie to zespół uszkodzenia mięśni szkieletowych. Widzimy, że wszystkie osoby, które były wydobyte, są w znacznym stanie wychudzenia, więc istnieje możliwość uszkodzenia mięśni poprzecznie prążkowanych i związana z tym potencjalne niewydolność nerek - dodał doktor Rykaczewski.

- Ale żadnych doniesień, żeby taki stan występował w obecnej chwili, nie mamy. Zakładamy więc wariant optymistyczny - podkreślił.

Zdaniem neurochirurga, w obecnej chwili "podawanie płynów, antybiotyków i witamin" oraz wsparcie psychologiczne powinno być w tej chwili wystarczające.

"Ogólne rokowania są pozytywne"

Doktor Rykaczewski mówił też o tym, ile czasu może zająć uratowanym dojście do zdrowia po ponad dwóch tygodniach w jaskini. - Wydaje się, że te wszystkie osoby w wieku od trzynaście, czternaście lat do dwudziestu paru lat będą dochodzić do zdrowia mniej więcej w tym samym czasie - ocenił i dodał, że w przypadku najmłodszego chłopca, który ma 11 lat "możemy się spodziewać troszeczkę bardziej osłabionego układu odpornościowego i dłuższego okresu dochodzenia do pełni zdrowia". - Ogólne rokowania są pozytywne. Dość pozytywne jak na tę sytuację, z którą mieliśmy do czynienia.

Zdaniem neurochirurga, tak samo, jak zdrowie fizyczne, jest też ważne zdrowie psychiczne uratowanych chłopców i ich trenera. - Na pewno będzie to bardzo trudny okres zarówno teraz w szpitalu, jak i po wyjściu ze szpitala, bo musimy pamiętać, że tak ciężkie przeżycie, jakie mieli chłopcy, może skutkować zespołem stresu pourazowego. Ale jest to plan również na dzisiaj, aby takie leczenie rozpocząć już w szpitalu. Na pewno powrót do warunków domowych, do rodziny, będzie sprzyjać temu, aby wrócili do pełni zdrowia najszybciej jak to tylko możliwe - ocenił.

- Ja czytałem o tym szpitalu, w którym są teraz chłopcy. Jest to duży szpital, największy w prowincji, więc myślę, że oni doskonale wiedzą, co robić, w jakim etapie wdrożyć jakie leczenie, również w jakim zakresie i w jakim stopniu objąć opieką psychologiczną - dodał.

"Jedyny przypadek w skali świata"

Rykaczewski pytany o to, czy istnieje jakieś inne wydarzenie, z którym mógłby porównać obecną sytuację uratowanych odparł, że "nie ma takiego przypadku, z którym mógłbym porównać okres dwutygodniowego uwięzienia osób w warunkach ekstremalnych, gdzie akcja uwikłała 800 ratowników i zakończyła się sukcesem".

- Jest to jedyny przypadek w skali świata, i to przypadek, o którym przez jeszcze wiele lat będziemy się uczyć, czytać i przekazywać następnym pokoleniom wnioski i doświadczenia z tej akcji - dodał.

Cała rozmowa z doktorem Bartoszem Rykaczewskim
Cała rozmowa z doktorem Bartoszem RykaczewskimFakty po południu

Autor: fil/dln / Źródło: Fakty po południu