Między Rosją i Białorusią z jednej strony a krajami zachodnimi z drugiej strony doszło do największej od czasów zimnej wojny wymiany więźniów. Nasz dziennikarz Jan Niedziałek rozmawiał na ten temat z Jill Dougherty, byłą szefową biura CNN w Moskwie i wykładowczynią Uniwersytetu Georgetown.
W czwartek 1 sierpnia w Ankarze doszło do wymiany więźniów, w której uczestniczyli więźniowie z USA, Niemiec, Polski, Słowenii, Norwegii, Rosji i Białorusi. Wolność odzyskali między innymi rosyjski opozycjonista Władimir Kara-Murza oraz amerykański dziennikarz Evan Gershkovich. Polska przekazała ze swojej strony agenta GRU Pabla Gonzaleza, czy w zasadzie Pawła Rubcowa.
Zdaniem Jill Dougherty Kreml pokazał Rosjanom, że wspiera swoich ludzi, zgadzając się na wymianę. Z kolei dla administracji Joe Bidena jest to sukces, który może pomóc Kamali Harris wygrać wybory prezydenckie.
- Kiedy zobaczymy zdjęcia, które teraz przewijają się w amerykańskich mediach, ci Amerykanie, którzy nie obserwują polityki zagranicznej, muszą być naprawdę szczęśliwi, kiedy widzą, jak wracają do domu ci Amerykanie, którzy przetrzymywani byli w strasznych warunkach. Jest to coś bardzo pozytywnego dla całej administracji - oceniła Jill Dougherty.
Pytanie, czy negocjacje prowadzone między Zachodem a Rosją, które doprowadziły do uwolnienia zakładników i więźniów, mogą pomóc przy negocjacjach dotyczących zakończenia wojny w Ukrainie. - Nie wydaje mi się. Myślę, że Putin ma to po prostu w zupełnie innej szufladce. Ukraina dla niego jest jedną rzeczą, zakładnicy są czymś innym. Zakładnicy długofalowo są dla niego łatwiejsi, Ukraina będzie trudniejsza - powiedziała Jill Dougherty.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: Fakty o Świecie TVN24 BiS