To dowód na wyraźną izolację Viktora Orbana - taka opinia dominuje po ostatniej inicjatywie premiera Węgier. Zaprosił on zagranicznych polityków na obchody najważniejszego węgierskiego święta narodowego. I kto się zjawił? Jak mówią komentatorzy - zjawili się głownie politycy "zbankrutowani" i "nieznani". Zwraca się też uwagę na ostentacyjne unikanie Węgier przez choćby Polskę.
W niedzielę 20 sierpnia, w dniu patrona Węgier świętego Stefana, Viktor Orban zaprosił do Budapesztu - jak to określił - bliskich przyjaciół. Stawili się między innymi prezydent Azerbejdżanu, byli premierzy Austrii i Czech, emir Kataru, przywódca jeden z rosyjskich republik - Tatarastanu oraz prezydenci Kirgistanu i Serbii. Większość z tych polityków jest w Europie i na samych Węgrzech w ogóle nieznana i dlatego pojawiły się komentarze, że tacy goście to dowód na dyplomatyczną klęskę. "Izolacja stała się oczywista: Orban spotkał się ze zbankrutowanymi politykami, takimi jak byli premierzy Czech i Słowenii, podczas gdy obecni przywódcy UE, w tym liderzy krajów V4 – zwłaszcza Polacy – ostentacyjnie unikali Węgier" - napisał w węgierskim dzienniku "Népszava" Lóránt Győri, analityk w Political Capital.
Trzeba jednak przyznać, że Viktor Orban odniósł także pewien sukces - w weekend bezapelacyjnie najważniejszym gościem w Budapeszcie był Recep Erdogan. Obu polityków mają łączyć bliskie relacje. Węgry i Turcja trzymały wspólny front opierając się ostatniemu rozszerzeniu NATO i to jedyne kraje, które wciąż nie ratyfikowały akcesji Szwecji do Sojuszu.
Orban publicznie poparł Erdogana przed majowymi wyborami prezydenckimi, a teraz węgierski koncern energetyczny MVM podpisał umowę z tureckim BOTAS-em na dostawy gazu ziemnego. Po raz pierwszy Turcja wyśle surowiec do kraju, z którym nie sąsiaduje. - To jest rzeczywiście jakiś sojusz, który jeszcze coś może Orbanowi pomóc. Natomiast oczywiście jest to jeden kraj. Duży, poważny, ale też pogrążony w ogromnym kryzysie. Erdogan co prawda wygrał wybory, ale nie zmienia to przyczyn tego kryzysu, który tam jest. Olbrzymiej inflacji, kryzysu gospodarczego. Więc jest to bardzo słaby partner - mówi profesor Maciej Kisilowski z Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego w Wiedniu.
Brak partnerów?
Być może Orban wyciąga rękę gotową do współpracy na południe i na wschód, bo trudno mu znaleźć chętnych do rozmów na zachodzie, w Europie. Po tym, jak wobec Węgier uruchomiona została procedura według artykułu siódmego, w Brukseli pojawiły się - na razie pojedyncze - głosy, że z tego powodu Budapeszt nie powinien sprawować prezydencji w Radzie Unii Europejskiej. - Czy powinniśmy pozwolić na to, żeby przez sześć miesięcy węgierski rząd nadawał w Unii kierunek, skoro sam otwarcie przyznaje, że nie szanuje tego, kim jesteśmy i jakie wartości wyznajemy? Parlament Europejski prosi jedynie o rozpoczęcie dyskusji na ten temat - mówiła 31 maja Gwendoline Delbos-Corfield, Grupa Zielonych/Wolne Przymierze Europejskie.
Dla Viktora Orbana poważniejszym problemem niż konflikt z Brukselą jest stan gospodarki. Węgry od roku są recesji, mają najwyższą w Unii Europejskiej inflację. Co prawda - od stycznia wyraźnie spadła, ale i tak wynosi aż 17 i pół procent. - Orban przed wyborami zamroził ceny na Węgrzech. Po wyborach musiał je odmrozić. Minister finansów węgierski przyszedł (i powiedział - przyp. red) "panie premierze, nie ma pieniędzy, nie chcą kupować obligacji". Odmrozili. I co? Inflacja po wyborach 25 procent - tłumaczy profesor Sławomir Dudek.
Za inflację większość Węgrów nie obwinia jednak swojego rządu. Jako przyczynę wysokich cen wskazują czynniki zewnętrzne, w tym przede wszystkim wojnę w Ukrainie.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS