Węgry otwierają dla Rosjan i Białorusinów bramę na teren Unii Europejskiej. Będą mieli oni ułatwiony wjazd i prawo sprowadzania rodziny na Węgry, a skoro tam, to potem łatwo będzie im się dostać do innych krajów strefy Schengen. Liderzy unijni nie mają złudzeń i twierdzą, że to oczywiste zagrożenie dla bezpieczeństwa i zwiększone ryzyko aktów dywersji. Mają wątpliwości co do lojalności sojusznika z Budapesztu.
To już nie są felietony dziennikarskie, sugestie czy wyrażane zakulisowo obawy. Pytania pełne niepokoju padają z ust zachodnich przywódców wprost do kamer. - Coraz częściej zastanawiam się, co knują Węgry. Czy nadal uważają się za kraj Unii Europejskiej? Bo ostatnio wygląda na to, że Węgry próbują stać się częścią innego sojuszu - mówi Gitanas Nausėda, prezydent Litwy.
Tym innym niż zachodni sojusz jest układanie się z Rosją - krajem agresorem i największym dziś zagrożeniem dla pokoju oraz demokracji na całym świecie. - De facto Węgry robią wszystko, co jest pożyteczne dla Rosji, próbując zdestabilizować sytuację w Unii Europejskiej - uważa prezydent Litwy.
Kolejna odsłona tej postępującej destabilizacji to najnowszy projekt Budapesztu - złagodzenie polityki wizowej dla obywateli Białorusi i Rosji. Litewskie władze twierdzą, że posunięcie Węgier zwiększa ryzyko w Europie, bo zbiega się to ze zwiększoną liczbą dywersji i aktów sabotażu w krajach europejskich przeprowadzanych przez Kreml. - Zwróciliśmy się do Komisji Europejskiej z prośbą o ocenę tej decyzji i propozycje ewentualnych kroków. Na razie mówimy o decyzjach na poziomie unijnym. Jednak następnym krokiem mogłoby być poszukiwanie rozwiązań regionalnych - informuje Gabrielius Landsbergis, minister spraw zagranicznych Litwy.
Agencje wywiadowcze ostrzegały już na wiosnę, że Moskwa aktywnie przygotowuje zamachy bombowe, podpalenia i ataki na infrastrukturę w krajach unijnych. Do pożarów doszło między innymi w fabryce zbrojeniowej na terenie Niemiec. W kwietniu tamtejsze służby informowały o zatrzymaniu dwóch osób. - Podejrzewa się, że jeden z zatrzymanych zgodził się na prowadzenie działań dywersyjnych na terenie Niemiec, zwłaszcza przeciwko infrastrukturze wojskowej i obiektom przemysłowym - informuje Ines Peterson, rzeczniczka prasowa Prokuratura Generalnego RFN.
W Polsce też dochodziło do zatrzymań. - Mamy w tej chwili dziewięciu aresztowanych, podejrzanych, z postawionymi zarzutami. Dotyczy to pobicia, podpalenia, próby podpalenia - informował w maju premier Donald Tusk.
Teraz dodatkowo Węgry od lipca rozszerzyły swój program imigracyjny o wizę pracowniczą między innymi dla Rosjan i Białorusinów. Posiadacz takiego dokumentu wydawanego minimum na dwa lata może pracować na Węgrzech bez poświadczenia bezpieczeństwa i sprowadzić do kraju swoją rodzinę. Budapeszt twierdzi, że wiele osób zainteresowanych tym programem będzie pracować przy budowie elektrowni jądrowej.
W liście Manfreda Webera do przewodniczącego Rady Europejskiej Charles'a Michela, do którego dotarł "Financial Times", przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej stwierdził, że to posunięcie stwarza poważne ryzyko otwarcia drzwi dla rosyjskich szpiegów i umożliwi im podróżowanie przez większą część Unii bez przeszkód. "Ta polityka mogłaby również ułatwić Rosjanom poruszanie się po strefie Schengen, z ominięciem ograniczeń wymaganych przez prawo UE" - czytamy.
Krytyka w stronę Polski i UE
W weekend Viktor Orban pojawił się na letnim uniwersytecie i obozie studenckim w Rumunii organizowanym przez Węgierską Radę Młodzieży Rumunii. Wygłosił przemówienie, w którym kilka minut poświęcił Polsce. Krytykował zbliżenie Polski ze Stanami Zjednoczonymi, mówił, że Amerykanie zrobili sobie w Polsce europejską bazę i że Polacy "prowadzą najbardziej obłudną politykę na kontynencie". - Pouczają nas moralnie, krytykują za stosunki gospodarcze z Rosją, a jednocześnie robią z Rosją interesy, kupując ropę naftową, choćby przez pośredników i wprowadzają ją do polskiej gospodarki. Nawet Francuzi radzą sobie lepiej - przekonywał węgierski premier.
Do tych słów odniósł się wiceszef polskiego MSZ Władysław Teofil Bartoszewski. "Nie prowadzimy interesów z Rosją w przeciwieństwie do pana premiera Orbana, który znajduje się na marginesie społeczeństwa międzynarodowego; i w Unii Europejskiej, i w NATO" - przekazał.
Orban nie poprzestał na rozważaniach o Polsce. Mówił, że Donald Trump może wygrać wybory prezydenckie i wtedy to osamotniona Europa będzie musiała mierzyć się z kosztami wojny w Ukrainie. - Stany Zjednoczone zostawią Europejczyków samych. Europa nie może sfinansować wojny, nie może sfinansować odbudowy Ukrainy, a nawet nie może sfinansować funkcjonowania Ukrainy. Unia Europejska będzie musiała zapłacić cenę za tę wojenną przygodę, a to również będzie dla nas niekorzystne - stwierdził Viktor Orban.
"Misja pokojowa" Węgier
Węgry przejęły w lipcu sześciomiesięczną rotacyjną prezydencję w Unii Europejskiej. Niemal natychmiast Orban udał się do Moskwy i Pekinu z czymś, co określono jako "misję pokojową", mimo że żaden z partnerów UE nie był tego świadomy ani nie upoważnił go do tego.
Opuścił specjalny szczyt NATO z okazji 70-lecia Sojuszu, aby na Florydzie spotkać się z ubiegającym się o reelekcję Donaldem Trumpem. - Viktor Orban użył słów, których ja bym nie użył. Dziennikarze powiedzieliby, że się przechwalam. Nie przechwalam się, bo on mi to powiedział. Powiedział, że Rosja się mnie bała. Chiny się mnie bały. Wszyscy się mnie bali. Nic nie miało się wydarzyć. Cały świat był spokojny. A teraz świat wokół nas eksploduje - mówił po spotkaniu z węgierskim premierem Trump.
Z powodu sankcji nałożonych po rosyjskiej inwazji na Ukrainę całkowicie zawieszono połączenia lotnicze między Rosją a Unią Europejską. W konsekwencji większość Rosjan musi przekraczać granice lądowe państw sąsiedzkich, co istotnie utrudnia, ale nadal nie wyklucza podróżowania.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: FILIP SINGER/PAP/EPA