Coraz częściej politycy i dziennikarze zadają sobie pytanie: jak bardzo zmieni się Unia po przyszłorocznych wyborach do europarlamentu? Sondaże mówią jasno - nastąpi zdecydowany skręt w prawo. Ruchy prawicowe mają uzyskać nawet 60 procent więcej głosów niż w poprzednich wyborach. Największym wyzwaniem dla Europy po wyborach pozostanie to samo - kwestia imigrantów. A ostre głosy w tej sprawie dobiegają już nawet z niezwykle tolerancyjnej Szwecji.
Oglądaj "Fakty o Świecie" od poniedziałku do piątku o 20:20 w TVN24 BiS
Przez ostatnich kilkadziesiąt lat Szwecja była nazywana lewicowym snem. Państwo opiekuńcze i tolerancyjne stawiane było za wzór na całym świecie. Dziś w Szwecji dokonuje się zwrot w prawo znany z innych części Europy. Szwedzcy neonaziści pod koniec sierpnia urządzili demonstrację w Sztokholmie, a skrajnie prawicowa partia Szwedzcy Demokraci może liczyć na około 20 procent głosów w najbliższych wyborach. Da jej to drugie lub trzecie miejsce.
Do władzy nie dojdzie, bo pozostałe ugrupowania wykluczają jakąkolwiek koalicję, ale partia narzuca narrację całej scenie politycznej.
- Jeszcze kilka lat temu, choć ciężko to sobie wyobrazić, imigracja była tematem tabu. Kiedy kwestionowałeś szwedzką imigracyję, to z miejsca mogłeś być oskarżony o rasizm. Teraz sytuacja odwróciła się. I to za daleko. Każdy najmniejszy problem z imigrantami jest rozdmuchiwany do rozmiaru sprawy wagi narodowej. W najbliższych wyborach imigracja to kwestia numer jeden - ocenia dziennikarz David Crouch.
Słowa Croucha potwierdzają wystąpienia polityków partii centrowych. - Ludzie nie czują się bezpiecznie. Nie czują, że policja dba o ich bezpieczeństwo. Ludzie wydają się wobec siebie obcy. To po części wina imigracji - uważa Johan Swanstein, kandydat na posła z Umiarkowanej Partii Koalicyjnej (szw. Moderata Samlingspartiet).
"Gdyby imigranci musieli odejść, mielibyśmy problem"
Skrajna prawica od lat próbuje wygładzić wizerunek. Przynajmniej oficjalnie odcina się od faszyzmu, a na swoje listy wpuszcza ludzi o pochodzeniu imigranckim.
- Nie chodzi o to, że jesteśmy przeciwni imigrantom. Chodzi o to, że nie jesteśmy w stanie finansować więcej imigrantów niż mamy - uważa Ghazal Saberian, kandydatka partii Szwedzcy Demokraci.
Takie hasła trafiają na podatny grunt. Mimo głosów, że w wielu miejscach imigranci - z powodu braku rąk do pracy - są niezbędni. - Moje miasteczko żyje dzięki temu, że mamy tu imigrantów. Ich obecność tutaj stwarza wiele miejsc pracy dla mieszkańców. Nie mamy przemysłu, więc gdyby imigranci musieli odejść, to mielibyśmy potężny problem - uważa Mads Sunnebo, mieszkaniec miejscowości Flen.
Nudna szwedzka polityka, którą na kilkadziesiąt lat zdominowały partie lewicowe, jest teraz na ustach całego świata. Szwedzcy Demokraci, również dzięki temu, że mówią o swexicie, są wymieniani jednym tchem z Viktorem Orbanem, francuskim Frontem Narodowym, Alternatywą dla Niemiec, czy włoskim wicepremierem Matteo Salvinim.
Wicepremierowi Włoch i szefowi skrajnie prawicowej Ligi Północnej marzy się, by antyimigracyjne i antyeuropejskie partie stały się wiodącą siłą po majowych wyborach do europarlamentu.
- Zmieni się Komisja Europejska i europejska polityka. Zmiana skupi się na prawie do pracy, do zdrowia, do życia, do bezpieczeństwa, do wszystkiego czego elity europejskie odmawiają ludziom - zapowiada wicepremier Włoch.
Na razie nic nie wskazuje, by marzenie Salviniego miało się spełnić. Skrajna prawica rządzić w Europie nie będzie, ale - według sondaży - może podwoić swój obecny, dość skromny stan posiadania w europarlamencie.
Autor: Jakub Loska / Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS