Od ponad stu dni Ukraińcy walczą z rosyjskim okupantem. Bohaterów można znaleźć nie tylko na froncie. Pani Waleria - nauczycielka z Charkowa - została w mieście, żeby uczyć dzieci online ze swojego schronu. Rozmawiał z nią dziennikarz TVN24 BiS Hubert Kijek. Materiał "Faktów o Świecie" TVN24 BiS.
Waleria Gukowa nauczycielką została z przypadku - nie dostała się na studia dziennikarskie. Pedagogika była alternatywą, którą pokochała. Kobieta od pięciu lat uczyła w charkowskiej podstawówce i udzielała bezpłatnych korepetycji biednym dzieciom.
- Pamiętam, że 23 lutego poszłam do psychoterapeuty. Nie mogłam sobie poradzić z tym natłokiem informacji - wspomina Waleria.
W Ukrainie po rozpoczęciu wojny takie sfery życia jak edukacja odstawiono na boczny tor. Szkoły zamknięto, a miliony obywateli uciekły na Zachód, w tym ponad 20 tysięcy nauczycieli. Waleria postanowiła jednak zostać.
- Wpadłam w panikę, popłakałam się i nie wiedziałam, co zrobić. Gdy przyszedł mój chłopak, to spakowaliśmy rzeczy i poszliśmy do bunkru pod restaurację, w której pracował - opowiada nauczycielka z Charkowa.
Schron, w którym zamieszkała Waleria, wybudowano podczas II wojny światowej. Kuchnia, niezbędne sprzęty, ciepła woda i dostęp do internetu - to wszystko pozwoliło podjąć kobiecie i jej partnerowi decyzję o walce z okupantem.
- Mamy dwie ręce i dwie nogi, więc postanowiliśmy pomagać, jak możemy - mówi Waleria.
Waleria prowadziła lekcje ze schronu
Para zaczęła robić to, co potrafią najlepiej. Partner Walerii, z zawodu kucharz, gotował dla ludzi ukrywających się w metrze. Z kolei kobieta ruszyła z lekcjami online. Przez 42 dni - od 10 rano do późnego wieczora - nauczycielka prowadziła zajęcia ze swojego schronu.
- Na początku prowadziłam lekcje przez trzy godziny, ale dla tych dzieci to była ucieczka od wojny. One same prosiły mnie, żebym organizowała więcej zajęć - opowiada Waleria.
Dzieci łączyły się z nauczycielką z różnych zakątków świata - z zachodu Ukrainy, Polski czy Czech. Jednak zdarzali się także uczniowie, którzy dołączali do lekcji podczas bombardowania.
- Pewnego razu zadzwoniła do mnie matka mojego ucznia. Ukrywali się w dzielnicy Charkowa, która była bardzo ostrzeliwana. Chcieli stamtąd uciec, ale nie mogli, bo chłopiec dostawał ataków paniki przy próbach wyjścia z bunkru. Matka prosiła o zorganizowanie lekcji. Z całą klasa rozmawialiśmy z nim, chcieliśmy, żeby poczuł, że w tych trudnych chwilach cała drużyna jest z nim - wspomina Waleria.
Puste klasy, zniszczone szkoły i śmierć wielu uczniów - tak na Ukrainie zakończył się ten rok szkolny. Ponad 900 placówek edukacyjnych ucierpiało, a prawie sto doszczętnie zniszczono. Ukraińskie ministerstwo edukacji szacuje straty na ponad pięć miliardów dolarów. Uczniowie wrócą do szkół 1 września - być może już do spokojnych klas.
- Przez te 42 dni wypracowałam, jak to piszą w listach motywacyjnych, zdolność do pracy w sytuacjach stresowych. W byciu nauczycielem nie chodzi jedynie o odpytywanie uczniów, ale musisz dawać z siebie coś więcej. Moją misją jest ukształtowanie tych małych ludzi, poszerzenie ich horyzontów i przygotowanie do życia. Nauczyciel musi być przyjacielem, kumplem i psychologiem. To moja misja - podkreśla Waleria.
Autor: Hubert Kijek / Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS