Nie zapominajcie o braciach z Ukrainy - mówi do Amerykanów weteran wojenny i swojego apelu nie kończy na słowach. Mark Lindquist śpi w namiocie na mrozie, by zwrócić uwagę na niewygody ukraińskich żołnierzy i cywili. Mężczyzna zbiera także pomoc materialną dla Ukrainy. Materiał "Faktów o Świecie" TVN24 BiS.
Mark J. Lindquist noce spędza w namiocie. Ten weteran sił powietrznych Stanów Zjednoczonych śpi na ulicach Fargo w Północnej Dakocie, gdzie w ostatnich dniach temperatura potrafi spaść do -30 stopni Celsjusza. Właśnie w ten sposób ten mężczyzna chce przypominać Amerykanom o wojnie w Ukrainie.
- Ponad 40 milionów ludzi żyje w kraju, który ma włączony prąd przez kilka godzin dziennie. Chcę upewnić się, że Amerykanie nie zapomną o swoich braciach z Ukrainy. To moja misja. Nie ma lepszego sposobu niż spanie w namiocie w tych warunkach, żeby rozpocząć zbiórkę i zwrócić uwagę ludzi na tę inicjatywę - mówi.
Operacja "spanie pod chmurką" ruszyła 16 grudnia, gdy Mark otrzymał pozwolenie od władz miasta. Od tamtej pory zachęca ludzi do wpłacania pieniędzy na Ukrainę. - Spotykam się w przeważającej mierze z pozytywnymi reakcjami. W moim rodzinnym mieście mieszka około dwieście tysięcy osób. Spotykam ludzi, którzy widzą mnie z tą ukraińską flagą i od razu chcą pomagać. Oni przez ostatnie miesiące żyli tą wojną. Na jednej ze stacji benzynowych ktoś mnie poznał, zatrzymał, wyjął portfel i całą zawartość przekazał na pomoc. Chcę żeby Amerykanie wiedzieli, że każdy z nich może wesprzeć Ukrainę - opowiada Mark J. Lindquist.
Ludzie nie wpłacają wyłącznie pieniędzy za pośrednictwem jego strony, ale także przywożą ubrania termiczne, jedzenie czy artykuły higieniczne. - Ukraińscy żołnierze albo ukraińskie rodziny żyją w Kijowie bez prądu. Oni nie mogli sobie zamówić pogody, nie są w stanie kontrolować temperatury na zewnątrz. To niezwykle zimne miejsce na Ziemi o tej porze roku. Dlatego, jeśli możemy, musimy pomóc - apeluje mężczyzna.
Siła doświadczenia
Mark J. Lindquist pomaga Ukrainie od samego początku rosyjskiej inwazji. Po wybuchu wojny porzucił swoje ambicje polityczne - brał wtedy udział w prawyborach do Kongresu - i przyleciał do Europy, gdzie zaczął współpracować z wolontariuszami i dostarczać sprzęt dla żołnierzy. W Przemyślu poznał polskiego żołnierza, który dał mu polską flagę.
- Gdy byłem w Ukrainie, wykorzystałem swoje doświadczenie i kontakty, jakie zdobyłem, gdy byłem w wojsku. Udało mi się zebrać i przekazać artykuły medyczne o wartości 4 milionów dolarów - opowiada.
Po 9 miesiącach wrócił do Stanów Zjednoczonych. Jest w stałym kontakcie z ukraińskimi cywilami i żołnierzami. Opowiada Amerykanom, co widział w Kijowie. Zbiera pieniądze i organizuje akcje jak ta. Nocowanie na mrozie nie robi na Marku wrażenia. Jak sam podkreśla, żołnierze muszą sobie radzić z trudniejszymi warunkami.
- W okopach sytuacja jest okropna. W nocy temperatura spada do -10 stopni Celsjusza, a w dzień przekracza ledwie 0 stopni Celsjusza. To są niezwykle trudne warunki do obrony ojczyzny. Czołgi i wozy opancerzone zastygają w błocie. Siedzisz w okopie, w którym jest ci nie tylko zimno, ale jesteś także cały mokry, bo za dnia temperatura się podnosi. Ponadto może padać na ciebie deszcz. To najgorsze warunki do walki - wyjaśnia.
Operacja "spanie pod chmurką" zakończy się 1 stycznia. Następnego dnia Mark chce wysłać paczki z pomocą, ale to nie będzie koniec akcji. Mężczyzna planuje wyruszyć w tournée po Ameryce, gdzie także będzie spał w namiocie i przypominał o wojnie w Ukrainie.
Autor: Hubert Kijek / Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: Mark Lindquist | facebook