Zwolennicy kontrowersyjnych zmian w polskim prawie argumentują, że podobne rozwiązania do tych, które proponuje PiS, obowiązują między innymi w Niemczech i Holandii. Jednak przed upolitycznieniem wymiaru sprawiedliwości w Polsce ostrzegają Rady Sądownictw z 15 krajów europejskich, w tym właśnie z Niemiec, Hiszpanii i Holandii. Jak naprawdę wygląda sytuacja w krajach, na które najczęściej powołują się politycy PiS?
Oglądaj "Fakty z Zagranicy" od poniedziałku do piątku o 19:55 w TVN24 BiS.
Sędziowie z całej Europy alarmują: polskie sądy wkrótce będą na usługach polityków. Przed upolitycznieniem wymiaru sprawiedliwości ostrzegają Rady Sądownictw z Belgii, Holandii, Portugalii, Chorwacji, Rumunii, Grecji, Słowacji, Irlandii,Włoch, Hiszpanii, Łotwy, Litwy, Anglii, Walii i Szkocji.
Sędziowie z tych krajów podpisali się pod listem Europejskiej Sieci Rad Sądownictwa. Prezes tej organizacji mówi "Faktom z Zagranicy", że to, co dzieje się w Polsce, niepokoi ją od dłuższego czasu. - Patrząc na polską reformę jako na całość, jesteśmy pełni obaw co do wpływu, jaki będzie miała na niezależność sędziów. To nie jest kwestia jednej ustawy - ocenia Nuria Diaz Abad.
Prezes ESRS odniosła się też do porównań, które od kilku dni stawiają w jednym szeregu propozycje dotyczące wyboru sędziów Sądu Najwyższego z rozwiązaniami hiszpańskimi. W Hiszpanii faktycznie politycy uczestniczą w procesie wyboru sędziów, ale najważniejszy głos i tak należy do Rady Sądownictwa. -
Z pewnością Hiszpania nie jest podobnym przypadkiem. Kandydaci na sędziów Sądu Najwyższego są wysuwani przez Radę Sądownictwa. Dekret o ich zaprzysiężeniu podpisuje król i minister sprawiedliwości. Ale to tylko formalność, bo zwyczajowo oni nigdy nie odrzucają propozycji Rady - podkreśla Nuria Diaz Abad.
"To kwestia kultury politycznej"
Zwolennicy kontrowersyjnych zmian w polskim prawie argumentują także, że podobne rozwiązania - oprócz Hiszpanii - obowiązują także w Niemczech, Austrii, Szwecji, Danii i Holandii. - My pokazujemy, jak jest w Europie. Proszę zobaczyć jak jest w Holandii. Jakie zasady obowiązują w wielu innych miejscach - mówił w trakcie wtorkowej debaty minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
Przykład Holandii jest jednak zasadny tylko na papierze, bo to monarchia konstytucyjna, gdzie wszystkie siły polityczne - łącznie z królem - działają według niepisanej zasady konsensusu politycznego.
- To jest kwestia kultury politycznej. W Holandii nikomu nie przychodzi do głowy, żeby politycy mieli wybierać i mianować sędziów. Nawet jeżeli formalnie, na papierze, to tak wygląda. Władza sądownicza musi być odrębna od polityki. Bez tego nie ma państwa prawa, a bez państwa prawa nie ma demokracji - tłumaczy Ekke Overbeek, warszawski korespondent holenderskich mediów. - W niektórych krajach europejskich, faktycznie, przy wyborze sędziów Sądu Najwyższego pewną rolę pełnią ministrowie sprawiedliwości, ale w każdym przypadku dzieje się to z udziałem komitetów złożonych z przedstawicieli środowisk prawniczych lub samych członków Sądu Najwyższego. A więc wybór sędziów nie należy w tych krajach tylko do ministrów sprawiedliwości - dodaje Nuria Diaz Abad.
Niemiecki przykład
Najbardziej kontrowersyjnym i najchętniej przywoływanym przez polskiego ministra sprawiedliwości przykładem są Niemcy. To kraj, w którym faktycznie nominacje sędziowskie zależą w dużej mierze od polityków. Sędziów w Niemczech wybiera specjalna komisja, która składa się z członków Bundestagu i ministrów sprawiedliwości krajów związkowych. Wybierają oni kandydatów, których formalnie mianuje potem minister sprawiedliwości.
W trakcie wtorkowej debaty Zbigniew Ziobro mówił także, że "w niemieckiej rozgłośni Deutche Welle, która wielokrotnie atakowała rząd" opublikowało wywiad, w którym można było przeczytać, że "w Niemczech to właśnie władza wykonawcza decyduje o tym, kto może zostać sędzią Sądu Najwyższego".
Chodzi o wywiad z prawniczką Anne Sanders, która porównywała Polskę i Niemcy. Ekspertka Rady Europy zwracała jednak uwagę, że między tymi dwoma krajami istnieją potężne różnice.
"W Niemczech jest coś takiego co można nazwać kulturą niezależności. Żaden polityk w Niemczech nie powie, że jakiś sędzia o poglądach politycznych zbieżnych z linią partii, którą ów polityk reprezentuje, ma podejmować decyzje zgodne z wolą większości. W każdym razie taki przypadek nie jest znany" - podkreślała w wywiadzie Sanders.
Mimo wspomnianej kultury niezależności sędziów, w Niemczech od lat trwa debata nad nadmiernym upolitycznieniem nominacji sędziowskich. System jest też ostro krytykowany za granicą.
Autor: Jakub Loska / Źródło: Fakty z zagranicy
Źródło zdjęcia głównego: tvn24