Rosja, ponieważ nie jest krajem demokratycznym, pozwala sobie na robienie rzeczy, których państwa demokratyczne nie robią - na przykład na ingerowanie w wybory na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Tymczasem na horyzoncie pojawia się inne zagrożenie. Wystarczy przeciąć jeden kabel na dnie oceanu, żeby w gruncie rzeczy sparaliżować życie zachodniej cywilizacji. Kreml nie szczędzi też środków na wojnę informacyjną.
Oglądaj "Fakty z Zagranicy" od poniedziałku do piątku o 19:55 w TVN24 BiS
Przez kable biegnące po morskim dnie przesyłane jest 95 procent światowej komunikacji. Dzięki nim codziennie przeprowadza się transakcje na ponad 10 bilionów dolarów. Łącza długość światłowodów przekracza milion kilometrów. Brytyjczycy ostrzegają, że wrażliwa infrastruktura może stać się celem ataków ze strony Rosji.
- Istnieje nowe zagrożenie dla naszego stylu życia. To groźba ataków na kable telekomunikacyjne, które biegną po morskim dnie. Czy potraficie sobie wyobrazić scenariusz, w którym te kable zostaną przecięte? Byłaby to katastrofa dla gospodarki i innych aspektów naszego funkcjonowania - mówi gen. Stuart Peach, szef sztabu obrony Wielkiej Brytanii.
Alarmuje on sojuszników z NATO, że dla modernizowanej rosyjskiej marynarki wojennej przecięcie podmorskich kabli nie stanowi wielkiego problemu.
Generał Peach ocenia, że Kreml powstrzymuje się przed wojną w znaczeniu militarnym, ale stawia na zakłócanie funkcjonowania Zachodu. Wspomina o prowadzonej od lat wojnie informacyjnej, w której Moskwa otwiera nowy front.
Ekspansja medialna
Przed świętami ruszy kolejna wersja - tym razem francuska - telewizji RT, znanej do niedawna jako Russia Today. Prasa we Francji nazywa ją "rosyjską bronią" i zastanawia się, ile kremlowscy propagandyści zapłacili za ściągnięcie znanej dziennikarki Stéphanie de Muru.
O tym, że moskiewska propaganda działa doskonale można przekonać się na Łotwie, gdzie miejscową mniejszość rosyjską udało się przekonać do wyjścia na ulicę w proteście przeciwko rzekomej dyskryminacji.
Rosyjskojęzyczne telewizje od lat krytykują wszystko i wszystkich, oprócz Władimira Putina. To metoda dobrze sprawdzona w Rosji.
- Poparcie dla Putina to przede wszystkim efekt przedstawiania jego osiągnięć w polityce zagranicznej. Propaganda wykreowała obraz Putina jako lidera, który przywrócił Rosji status supermocarstwa - mówi Lew Gudkow, dyrektor Centrum Lewady.
Nierówna walka
Z prowadzoną przez Rosję wojną informacyjną próbuje walczyć Bruksela. "Unia Europejska kontra dezinformacja" - tak nazywa się strona internetowa, która punkt po punkcie demaskuje manipulacje kremlowskich mediów.
To jednak kropla w morzu potrzeb. Kreml przeznacza na machinę propagandową kilkaset milionów euro rocznie. Na taki budżet nikt na Zachodzie nie może sobie pozwolić.
Autor: Jakub Loska / Źródło: Fakty z zagranicy TVN24 BiS