W piątek szef Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatlecznych (IAAF) Sebastian Coe potwierdził zawieszenie rosyjskich lekkoatletów, ale nie wykluczył jednoznacznie ich udziału w sierpniowych igrzyskach w Rio. Sprawę tę komentowali w „Faktach z Zagranicy” w TVN24 BiS Maciej Petruczenko z „Przeglądu Sportowego” i Marek Plawgo, były polski lekkoatleta, sprinter i płotkarz.
Według dziennikarza sportowego Macieja Petruczenki jest kilka możliwych rozwiązań tej sytuacji. Po pierwsze – zgodnie z rekomendacją IAAF – ci rosyjscy lekkoatleci, co do których jest absolutna pewność , „że się nigdy nie dopingowali i nie dopingują”, będą mogli wystąpić do IAAF o zgodę specjalną na start i ją dostaną. Warunek ich udziału w igrzyskach będzie taki, że wystąpią pod „neutralną” flagą, czyli – jak wyjaśnił gość Piotra Kraśki – flagą MKOl-u.
Drugą grupą sportowców, którzy będą mogli wystąpić na igrzyskach są ci, którzy „zdekonspirowali ten system dopingowy” – mówi Petruczenko. Chodzi tu m.in. o Julię Stiepanową, która na początku maja powiedziała w amerykańskiej telewizji o stosowaniu dopingu przez niektórych rosyjskich sportowców i pomogła w ujawnieniu afery. Obecnie – podkreślił gość Piotra Kraśki – Stiepanowa kryje się przed reżimem Putina w Kalifornii. Po trzecie, tłumaczył dziennikarz „Przeglądu Sportowego”, poszczególni zawodnicy, a nawet cały związek lekkoatletyczny Rosji może też wystąpić do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu (CAS) w Lozannie i „ewentualnie sprawę wygrać przed sądem”. Wreszcie – dodał Petruczenko – sam MKOl może własnowolnie dopuścić lekkoatletów z Rosji do igrzysk, bo to on jest ich gospodarzem, „ale takiego afrontu Międzynarodowemu Stowarzyszeniu Federacji Lekkoatlecznych na pewno nie zrobi” – zauważył. Drugi gość Piotra Kraśki w „Faktach z Zagranicy”, były polski lekkoatleta Marek Plawgo podkreślił, że brak nałożenia takiej kary na rosyjskich sportowców „byłby swoistym przyzwoleniem na doping”. Według niego była to więc decyzja dobra. – Jeżeli chcemy walczyć z dopingiem i chcemy walczyć skutecznie, trzeba jasno wskazać, że takich praktyk się nie toleruje – ocenił były lekkoatleta. „Tolerancja dla dopingu musi być zerowa” – dodał stanowczo.
Co ciekawe, jak przypomniał Maciej Petruczenko, „na skalę przemysłową doping w sporcie wyczynowym zaczął się w Stanach Zjednoczonych, (…) a ZSRR i NRD zaczęły to kopiować”. – Zapominamy o tym, że przez dziesiątki lat medale na wielkich igrzyskach olimpijskich i rekordy świata ustanawiali jadący na straszliwym dopingu Amerykanie, którzy byli pod tym względem kryci, ponieważ te wielkie korporacje amerykańskie były głównymi sponsorami igrzysk olimpijskich – mówił dziennikarz. Petruczenko zauważył też, że podobnie sprawa wygląda w obecnym skandalu dopingowym. Tam również bardziej liczyły się pieniądze niż reagowanie na doniesienia o dopingu systemowym w Rosji i zwalczanie go.
Autor: Piotr Kraśko / Źródło: TVN24 BiS