W piątek ponad 300 uczennic z Nigerii zostało uprowadzonych przez uzbrojonych napastników. W akcję poszukiwawczą zaangażowane są policja i wojsko. Prezydent Nigerii zapewnia, że uwolnienie porwanych uczennic jest dla władz priorytetem. Materiał "Faktów o Świecie" TVN24 BiS.
Córki Balarabe są w grupie ponad 300 nigeryjskich uczennic, które w piątek zostały porwane przez uzbrojonych napastników.
- Będę szczęśliwy, jeśli jeszcze zobaczę moje córki. Wierzę, że one też będą szczęśliwe. Cała rodzina będzie szczęśliwa - mówi Balarabe Kagara, ojciec dwóch porwanych uczennic.
Do ataku na szkołę doszło w północno-zachodniej Nigerii w stanie Zamfara. Napastnicy uprowadzili 317 dziewcząt w wieku od 12 do 16 lat. Jak podaje BBC, cytując świadków, porywacze byli przebrani za rządowe siły bezpieczeństwa.
- Około 1:30 jak zwykle poszedłem na wartę. Nagle usłyszałem, jak ktoś próbuje otworzyć główną bramę. Wyciągnąłem broń, oddałem strzał w powietrze. Gdy ci ludzie zdali sobie sprawę, że mam broń, wyłamali mniejszą bramę. Słyszałem jak mówią "zastrzel go", więc się schowałem. Strzelali do wszystkich, którzy chcieli mi pomóc - opowiada Lawal Adli, pracownik szkoły.
Zdaniem władz dziewczęta mogą być więzione w jednym z obozów w pobliskim lesie, który rozpościera się na terytorium kilku stanów. Od piątku wojsko i policja wspólnie prowadzą akcję poszukiwawczą.
Prezydent Nigerii zapewnia, że uwolnienie dziewcząt jest priorytetem rządu, ale jednocześnie apeluje do władz stanowych, by nie negocjowały z porywaczami. Istnieje bowiem ryzyko, że w przypadku obławy uczennice zostaną wykorzystane jako żywe tarcze.
"Wierzę, że rząd się z nimi dogada"
- Poszliśmy do szkoły zobaczyć nasze dzieci. Wtedy zobaczyliśmy jak te, którym udało się ukryć, płaczą. Niektóre z dziewcząt kładły się na ziemię, krzyczały. Powiedziały, że w szkole zjawili się bandyci i porwali uczennice. Zacząłem szukać swoich córek. Kiedy usłyszałem, że zostały uprowadzone, rozpłakałem się - mówi Aminu Sani, ojciec porwanych uczennic.
Po porwaniu dziewcząt gubernator stanu Zamfara nakazał natychmiastowe zamknięcie wszystkich szkół z internatem. Rodzice czekają na jakiekolwiek wieści.
W niedzielę w mediach społecznościowych krążyły fałszywe pogłoski o uwolnieniu dziewcząt. O ich bezpieczeństwo modlił się papież Franciszek. - Modlimy się za te dziewczęta z nadzieją na ich szybki powrót do domów. Jestem myślami z nimi i ich rodzinami - mówił w niedzielę papież.
Uzbrojone gangi często porywają uczniów dla okupu. Ugrupowania fundamentalistyczne robią to zaś, by zaprotestować przeciwko zachodniemu modelowi nauczania.
Uprowadzenie w 2014 roku 276 uczennic przez Boko Haram zwróciło uwagę świata na plagę nalotów na szkoły w Nigerii. By wzmocnić bezpieczeństwo dzieci, uruchomiono nawet specjalny program - "Inicjatywa Bezpiecznej Szkoły", na który przeznaczono co najmniej 20 milionów dolarów.
- Nie sądzę, że będzie tak samo jak z dziewczętami z Chibok, ponieważ one zostały porwane przez Boko Haram. Oni nie żądali okupu. Nasze córki zostały porwane przez bandytów, którzy szukają zapłaty. Wierzę, że rząd się z nimi dogada i nasze dzieci zostaną uwolnione - tłumaczy Lawal Muhammed, ojciec porwanej uczennicy.
To drugie masowe porwanie w Nigerii, do którego doszło na przestrzeni kilkunastu dni.
W sobotę oswobodzono grupę kilkudziesięciu uczniów, nauczycieli i rodziców porwanych dziesięć dni wcześniej w sąsiednim stanie. Do porwania 317 dziewcząt jak na razie nie przyznało się żadne ugrupowanie.
Autor: Justyna Kazimierczak / Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS