Nigeria jest jednym z najważniejszych krajów Afryki. Ma złoża ropy naftowej, ponad 200 milionów mieszkańców i ogromny problem z terrorem. Sześć lat temu Boko Haram porwało kilkaset uczennic. W piątek 11 grudnia niezidentyfikowana dotąd grupa porwała kilkuset uczniów ze szkoły w Kankarze w północno-zachodniej części kraju. Materiał "Faktów o Świecie" TVN24 BiS.
- Kładłem się już spać i nagle usłyszałem strzały. Wyszedłem na zewnątrz, jak wielu innych uczniów. Kazano nam wejść z powrotem do środka. Myśleliśmy, że to są żołnierze, którzy chcą nas przed czymś ochronić. Niestety, to nie byli żołnierze - relacjonuje Usama Aminu, jeden z uczniów rządowej szkoły dla chłopców w Kankarze.
To z tej placówki w północno-zachodniej Nigerii w piątek wieczorem porwano kilkuset chłopców. Szkoły pilnował policjant, który zginął.
- Chcieli mnie zabić nożem i wtedy rzuciłem się do ucieczki. Wbiegłem w tłum i zdołałem jeszcze ściągnąć koszulę i ubrać ją na lewą stronę, żeby mnie nie rozpoznali. Krzyczeli, że zabiją każdego, kto będzie próbował uciec. Ja uciekłem, wspinając się po skałach, a potem przez las - opowiada Usama Aminu.
Usama Aminu jest jednym z tych uczniów, których udało się uratować, ale wielu rodziców od kilku dni nie ma żadnego kontaktu z dziećmi i żadnych informacji.
- Modlimy się, aby nasze dzieci powróciły, to jedyna modlitwa, jaką odmawiamy. Nie śpimy, ciągle prosimy Boga, aby przyprowadził nasze dzieci do domów - mówi Shu'aibu Garba, ojciec jednego z porwanych uczniów.
- Jesteśmy przerażeni. Rząd nic nie robi, porwano syna mojego brata. Nie mamy żadnych informacji. Nie wiemy, co się z nim dzieje - twierdzi Bint'a Ismail, mieszkanka regionu.
Na liście uprowadzonych może być nawet 300 nazwisk. Władze nie podają, kto za tym może stać.
Kolejne takie porwanie w Nigerii
Sprawa do złudzenia przypomina uprowadzenie 276 dziewcząt przez islamskich ekstremistów z Boko Haram w 2014 roku w innej części kraju. Do domów od tamtego czasu wróciła tylko część z nich - ponad 100 wciąż jest zaginionych. W ich uwolnienie zaangażowała się między innymi ówczesna pierwsza dama Stanów Zjednoczonych.
- Mój mąż i ja jesteśmy oburzeni i załamani sprawą porwania ponad 200 dziewcząt w szkole w Nigerii w środku nocy - oświadczyła w 2014 roku Michelle Obama.
O wsparcie proszą teraz rodzice chłopców. - Tylko rząd może nam pomóc. On ma władzę i siłę, by ratować nasze dzieci - uważa Murja Mohammed, matka jednego z porwanych uczniów.
- Nie spaliśmy całą noc, od 22 słychać było strzały. Porwano też kilkoro dzieci moich krewnych - relacjonuje Marwa Hamza, świadek ataku.
Najludniejszy kraj Afryki zalewa w ostatnim czasie fala ataków terrorystycznych w różnej postaci, a na obywateli pada coraz większy strach.
Na północnym zachodzie Nigerii nasiliły się działania gangów, które najczęściej porywają ludzi dla okupu. Dżihadyści są z kolei bardziej aktywni na północnym wschodzie kraju.
Autor: Justyna Zuber / Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS