Iran wciąż pozostaje potencjalnym punktem zapalnym na świecie. W którą stronę pójdzie napięcie między Teheranem i Waszyngtonem? Tego nie sposób przewidzieć. Końca sporu nie widać, a w regionie pozostaje jeden z największych amerykańskich lotniskowców. Sytuacji w regionie przyglądali się reporterzy telewizji Sky News.
Oglądaj "Fakty o Świecie" od poniedziałku do piątku o 20:15 w TVN24 BiS.
Donald Trump wysłał lotniskowiec Abraham Lincoln na Bliski Wschód nieco wcześniej niż zakładano. Jednostka pojawiła się tam już w maju, w odpowiedzi na eskalację napięć z Iranem. Od tego czasu amerykańskie jednostki regularnie patrolują cieśninę Ormuz.
Na lotniskowcu pracuje ponad 5,5 tysiąca członków załogi. Jest tam także ponad 70 różnych statków powietrznych, które codziennie wykonują misje. Celem jest, to żeby przez przez swoją zwiększoną obecność, zapobiegać ewentualnym zagrożeniom.
- Ważnym czynnikiem odstraszającym jest sama gotowość do działań. My jesteśmy gotowi, by w razie rozkazu bronić Stanów Zjednoczonych i ich interesów - tłumaczy kontradmirał Michael Boyle z 12. grupy uderzeniowej US Navy.
Od załogi można usłyszeć, że gdy przyjedzie rozkaz ataku powietrznego na Iran, nikt się nie zawaha. Samoloty wojskowe były przygotowane do ataku już w czerwcu, po tym, jak Iran zestrzelił amerykańskiego drona. Nalot został jednak odwołany, ale załoga w każdej chwili może usłyszeć nowe rozkazy.
"Ta sytuacja wymaga czasu"
Brytyjskie i amerykańskie siły bardzo blisko współpracują w regionie. Międzynarodowa współpraca to nie tylko wymiana pilotów. Amerykańskie i brytyjskie ekipy wymieniają się też informacjami dotyczącymi zagrożeń w regionie. Stacjonują także w tym samym porcie w Bahrajnie. Amerykańska baza w Bahrajnie znajduje się tuż obok brytyjskiej bazy HMS Jufair.
Brytyjskie okręty dotarły na Bliski Wschód w lipcu. Ich zadaniem jest ochrona przepływających przez cieśninę brytyjskich statków transportowych. Zadanie dwóch amerykańskich niszczycieli jest bardzo podobne. Pozostałe państwa nie zdecydowały się jeszcze wysłać swoich okrętów.
- Ta sytuacja wymaga czasu. Rządy poszczególnych państw muszą przejść przez całe procedury. Ocenić, jakie mają środki i możliwości - mówi kapitan Peter Mirisola, dowódca 55. grupy zadaniowej, V Flota US Navy.
Impas w stosunkach amerykańsko-irańskich to znaczący problem dla wielu państw. Cieśniną Ormuz przepływa jedna piąta całkowitego transportu ropy naftowej. Każde zakłócenie przepływu tankowców to problem, z którym musi mierzyć się cały świat.
Porucznik Rebeca Wolf w ubiegłym miesiącu przepływała przez cieśninę na tankowcu USS Gladiator. Opowiada, że doszło do standardowych kontaktów z siłami irańskimi, ale również, że irańskie okręty znajdowały się w zasięgu pola widzenia.
Iran uważnie obserwuje każdy ruch Stanów Zjednoczonych. Obecnie w zatoce panuje spokój. Gdy to się zmieni, amerykańskie okręty w każdej chwili będą gotowe na odpowiedź.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS