Meksykanie mają dość przemocy ze strony gangów narkotykowych. Mówią, że nie mają wyboru i dlatego pozwalają nawet kilkuletnim dzieciom na naukę posługiwania się bronią palną. Meksyk ma dramatyczny problem z kartelami i mieszkańcy coraz częściej czują, że są pozostawieni sami sobie.
Oglądaj "Fakty o Świecie" od poniedziałku do piątku o 18:30 i 20:20 w TVN24 BiS.
Mieszkańcy stanu Guerrero w Meksyku każdego dnia żyją w strachu. Dlatego do ochrony angażują nawet dzieci.
Pablo Martinez mieszka w jednej z wiosek w południowo-zachodnim Meksyku. Przeszedł szkolenie z posługiwania się bronią i wstąpił do milicji obywatelskiej
- Już się nie boimy. Jeśli przyjdą, jeśli nas znajdą, będziemy bronić naszych rodzin - mówi nastolatek.
Zmęczeni przemocą mieszkańcy pozwalają swoim dzieciom przejść prawdziwe szkolenie wojskowe, bo - jak twierdzą - nie mają innego wyjścia.
Chłopcy często kończą tam edukację w wieku 12 lat, bo gimnazja znajdują się na terenach kontrolowanych przez jeden z karteli narkotykowych.
- Są dzieci, które nie chodzą już do szkoły. Nie chcemy, by dołączyły do gangów, dlatego zajmujemy im czas, by nie stały się kryminalistami. To część ich edukacji - tłumaczy Bernardino Sanchez, założyciel milicji obywatelskiej.
200 kontra 30
Zagrożenie w regionie stanowi kartel Los Ardillos. W ubiegłym miesiącu w jego zasadzkę wpadło dziesięciu muzyków. Wszyscy zostali zabici. Najmłodszy z nich miał 15 lat.
- Kartel Los Ardillos próbował dokonać masakry na naszej społeczności. Byli tu. Przyjechali szesnastoma terenówkami. Około 200 uzbrojonych mężczyzn przeciwko 30 funkcjonariuszom milicji - opisuje Moises Sanchez, rolnik i członek milicji obywatelskiej.
Decyzja mieszkańców o uzbrojeniu dzieci zszokowała naród. Prezydent Andres Lopez Obrador potępił wykorzystywanie nieletnich do walki. Do tej pory jednak rząd nie podjął żadnych działań. Mieszkańcy twierdzą, że meksykańskie siły zbrojne już dawno zapomniały o tym miejscu.
Jak podaje CNN, tylko w ubiegłym roku w Guerrero doszło do 1819 zabójstw.
- Oddali nam tylko ciało. Moja matka była torturowana. Dlatego postanowiliśmy się bronić. Jeśli się nie przygotujemy, nic się nie zmieni. Nadal będziemy mieli do czynienia z przemocą. Pochowaliśmy wielu bliskich. Część ciał była rozczłonkowana - wspomina Alberta Rodriguez, mieszkanka wsi.
Dziesiątki tysięcy zamordowanych
Uzbrojeni mężczyźni patrolują okolicę wsi przez całą dobę. Chłopcy w wieku 12-15 lat są gotowi zasilić szeregi milicji obywatelskiej. Mieszkańcy się temu nie sprzeciwiają. Nie ufają bowiem lokalnym władzom. Wielu z nich uważa, że są one powiązane z kartelem Los Ardillos, który szantażuje rolników.
- Gang Los Ardillos oszukuje rdzennych mieszkańców. Jego członkowie proponują za mak bardzo wysoką cenę. Oferują za niego nawet 1335 dolarów. Kiedy dokonają zakupu, dwa czy trzy razy obniżają cenę do 267 dolarów. Jeśli rdzenni mieszkańcy nie będą dłużej chcieli sprzedawać maku, zabiorą go siłą i ich zabiją - twierdzi Bernardino Sanchez.
Kiedy w grudniu 2018 roku Andres Lopez Obrador obejmował urząd prezydenta, obiecał, że zakończy wojnę narkotykową. Nie udało mu się jednak uniknąć rozlewu krwi. W ubiegłym roku w Meksyku doszło do rekordowej liczby morderstw. Życie straciło około 35 tysięcy osób.
- Grozi nam porwanie, właśnie tego chcą przestępcy. Chcą nas zastraszyć i wykorzystać. Kiedy dochodzi do porwań, żądają dużego okupu - mówi nastoletni członek milicji obywatelskiej Jose Sanchez.
Meksyk jest domem dla potężnych grup przestępczych zajmujących się przemytem narkotyków do Stanów Zjednoczonych. Grupy te zajmują się też wymuszeniami, praniem brudnych pieniędzy, handlem ludźmi oraz zabójstwami.
Każdy nowy prezydent obiecuje, że położy kres kartelom narkotykowym. Niezależnie jednak od tego, kto jest u władzy, przemoc z roku na rok narasta.
Autor: Justyna Kowalewska / Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS