Po atakach na Polaków w Wielkiej Brytanii do Londynu pojechali z wizytą ministrowie Błaszczak i Waszczykowski oraz Komendant Główny Policji. – Myślę, że to taka propagandowa wizyta – powiedział w „Faktach z Zagranicy” były premier Kazimierz Marcinkiewicz. W rozmowie z Jolantą Pieńkowską na antenie TVN24 BiS dodał, że „taki wyjazd na pewno coś wnosi (…) dla rządu” i dla wizerunku samych ministrów, którzy w ocenie Marcinkiewicza „mają dużo za uszami”.
Były premier uważa, że w Polsce „nacjonaliści rosną w siłę, bo czują się bezkarni”, a „władza na nich chucha i dmucha”, ponieważ stale walcząc o elektorat musi nieustannie „wyczuwać nastroje”. Były premier przypomniał swoje słowa sprzed pół roku, kiedy wieszczył, że w Polsce „poleje się krew”. Tak się nie stało, ale w jego ocenie takie dantejskie sceny są wielce prawdopodobne, ponieważ populistycznie budowana niechęć wokół uchodźców, których de facto w Polsce nie ma, „rozlała się” na inne grupy, na które „ta nienawiść jest skierowana”.
Podsumowując delegację ministrów w Londynie były premier spekuluje, że ta sprawa może stać się pewnego rodzaju „precedensem”, ponieważ „w kraju tak podminowanym jak Polska, może stać się strasznie niewygodny”. Jak dodał wysłanie listów przez prezydenta było „trochę śmiesznym” „wyjściem przed szereg”, które de facto nic nie znaczyło, ponieważ katolicy na Wyspach są zdecydowaną mniejszością.
Źródło: TVN24 BiS