By uciec z Korei Północnej, trzeba albo przekupić pograniczników, albo znaleźć pomoc z zewnątrz. Koreanka z Północy zgodziła się pozyskać cenne informacje dla południowokoreańskich agentów, by pomogli jej uciec z komunistycznego kraju. Została nie tylko szpiegiem, ale i niewolnicą seksualną. Materiał "Faktów o Świecie" TVN24 BiS.
Uciekła z Korei Północnej na Południe za lepszym życiem, ale to, co ją spotkało po przekroczeniu granicy, było koszmarem. Koreanka wyznaje, że ludzie, którzy mieli jej pomóc, miesiącami ją gnębili i gwałcili.
- To były pierwsze osoby, którym zaufałam, które szanowałam i na których polegałam na Południu - opowiada uciekinierka z Korei Północnej.
Mowa o dwóch agentach południowokoreańskiego wywiadu wojskowego. Na służbie opiekowali się północnokoreańskimi zbiegami. Uciekinierka trafiła pod ich opiekę. Zaufała im, bo dali jej pieniądze na utrzymanie i skontaktowali z pozostającym na Północy bratem.
Kobieta w ojczyźnie pracowała w instytucie wojskowym, dlatego była źródłem informacji i oficerowie mieli spotykać się z nią dłużej. To na tych spotkaniach przez półtora roku Koreanka miała być gwałcona. Dwa razy miała zajść w ciążę i zostać zmuszona do aborcji.
- Byłam na siebie zła, bo powinnam była się bronić, nawet nożem. Ale nie miałam siły walczyć, gdy mi to robili - mówi uciekinierka.
Ofiara wyznaje, że chciała się zabić i szukała wsparcia, ale nie miała u kogo, a wojskowi ją zastraszali.
- Nie miałam wiedzy o seksie ani o prawie, ale wiedziałam, że coś jest nie w porządku - tłumaczy Koreanka.
Bagatelizowanie problemu
32-latka utrzymuje, że gdy w końcu złożyła zawiadomienie, śledczy i prokuratura sugerowali, że do wszystkiego doszło za jej zgodą i naciskali, by zrezygnowała z oskarżeń.
Prawnicy oskarżonych i władze odmawiają komentarza w tej sprawie.
Obrończyni kobiety jest zdania, że zawiódł system kontroli nad zbiegami, który całkowicie podporządkowuje ich wojskowym. - Południowokoreański system kontroli nad zbiegami ma moc równą Bogu, chociaż za systemem stoją tylko rządowi pracownicy. Kobiety nie mogą im odmawiać, muszą być posłuszne - wyjaśnia Jeon Su-Mi, prawniczka uciekinierki.
Problemem jest też to, że w krajach azjatyckich, mimo akcji ruchu #metoo, nadużycia seksualne są wciąż lekceważone.
- Gdy kobiety z Północy zgłaszają przypadki wykorzystania seksualnego, często są uważane za rozwiązłe i mające wielu partnerów - dodaje prawniczka uciekinierki.
Według danych rządu w Seulu trzy czwarte z około trzydziestu trzech tysięcy północnokoreańskich zbiegów w Korei Południowej stanowią kobiety.
Autor: Paula Praszkiewicz / Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS