Tak zwane Państwo Islamskie nie zostawia listów - mówił w "Faktach z Zagranicy" TVN24 BiS były antyterrorysta Jerzy Dziewulski, komentując wtorkowy zamach na piłkarzy Borussii Dortmund. Na miejscu zdarzenia znaleziono listy wskazujące na dżihadystów. Pytany o to, czy ktoś podszył się pod zamachowców z tzw. Państwa Islamskiego, Dziewulski odpowiedział, że "na to zaczyna wyglądać". Drugi gość programu, Adam Godlewski z tygodnika "Piłka Nożna", zwrócił uwagę na to, że Niemcy nie poddali się strachowi. - Gdyby ten mecz się nie odbył, to byłaby to porażka naszej cywilizacji - przekonywał. - To byłoby oddawanie pola ludziom, którzy nie chcą, byśmy normalnie żyli - dodał.
We wtorek wieczorem doszło do eksplozji trzech ładunków wybuchowych przy drodze, którą jechali piłkarze Borussii Dortmund na mecz z AS Monaco. Szef policji w Dortmundzie Gregor Lange powiedział, że eksplozje ładunków wybuchowych w pobliżu autokaru piłkarzy były "celowym atakiem na drużynę BVB". Poszkodowany w wybuchu piłkarz Marco Bartra został ranny.
Jak podała w środę rzeczniczka prokuratury federalnej z siedzibą w Karlsruhe, na miejscu zamachu znaleziono trzy listy z deklaracją sprawstwa o identycznej treści. Wskazuje ona na możliwość inspiracji islamistycznej. Tekst żąda między innymi wycofania niemieckich samolotów wielozadaniowych Tornado z działań w Syrii i zamknięcia bazy lotniczej USA w Ramstein w Niemczech. Eksperci zbadają tekst, w szczególności pod kątem wiedzy o islamie.
Źródło: Fakty z zagranicy TVN24 BiS