Potężny skandal w Japonii. Okazało się, że Uniwersytet Medyczny w Tokio zaniżał wyniki egzaminów wstępnych, jeśli zdającą była kobieta. Władze uniwersytetu chciały, by liczba studentek nie przekraczała 30 procent. Robiono to, bo obawiano się, że młode kobiety szybko porzucą karierę lekarza, by założyć rodzinę.
Oglądaj "Fakty o Świecie" od poniedziałku do piątku o 20:15 w TVN24 BiS.
Kobiety miały należeć do mniejszości - tak chcieli pracownicy tokijskiego Uniwersytetu Medycznego. A wszytko podobno z troski o zdrowie przyszłych pacjentów. Władze uczelni obawiały się, że część studentek nie podejmie aktywności zawodowej i nigdy nie zostanie lekarzami, bo wybiorą macierzyństwo.
- Podejrzewam, że nie chcą mieć zbyt wielu kobiet na uczelni, bo kobiety mogą odejść z pracy lub przerwać karierę zawodową, gdy zostaną matkami - stwierdziła Machiko Osawa, dyrektor Japońskiego Instytutu Badawczego ds. Kobiet i Karier. - Taka bezpośrednia dyskryminacja kobiet w Japonii jest bardzo powszechna. To sygnał alarmowy - dodała.
Interwencja
Skandal wybuchł po publikacji najpoczytniejszej japońskiej gazety "Yomiuri Shinbun". Manipulacje przy wynikach egzaminów wstępnych miały trwać co najmniej od 2011 roku.
W 2010 roku 40 procent studentów przyjętych na Uniwersytet Medyczny w Tokio stanowiły kobiety. Rok później kobiet było już o 10 punktów procentowych mniej. W 2018 roku kobiety stanowiły zaledwie 18 procent studentów przyjętych na uczelnię.
Sprawa wywołała w Japonii powszechne oburzenie. Wyjaśnień zażądał już minister edukacji. - Manipulacje przy egzaminach wstępnych, które dyskryminują kobiety, są nie do zaakceptowania. Czekam na specjalny raport od władz uczelni w tej sprawie - oświadczył Yoshimasa Hayashi.
Powszechna dyskryminacja
Mimo, że po II wojnie światowej kobiety w Japonii zyskały równouprawnienie, często są dyskryminowane. Mają ograniczone perspektywy rozwoju zawodowego, zajmują mniej stanowisk kierowniczych i zarabiają mniej niż mężczyźni.
Premier Japonii Shinzo Abe dał się poznać jako entuzjastyczny zwolennik promowania równouprawnienia. Ale - jak podkreślają eksperci - póki co, to tylko puste słowa. - Dużo mówi się o tym problemie. Przyszedł czas, by rząd podjął w końcu jakieś działania - oceniła Machiko Osawa.
Brytyjski tygodnik "The Economist" od kilku lat publikuje ranking krajów, w których kobiety mają największą szansę na równe traktowanie w pracy. Dziennikarze biorą pod uwagę 10 kryteriów. Między innymi: udział kobiet w szkolnictwie wyższym, różnicę w zarobkach kobiet i mężczyzn, czy reprezentację kobiet na kierowniczych stanowiskach w firmach oraz w parlamencie.
W ostatnim rankingu z 2018 roku badanych było 29 krajów. Na podium znalazły się kraje skandynawskie. Polska zajęła wysokie, 7. miejsce. Przedostatnie przypadło Japonii.
Autor: Piotr Czubowicz / Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS