Putinowski reżim nazywa swoich przeciwników zagranicznymi agentami i jednocześnie represjonuje osoby nieheteroseksualne pod przykrywką walki z "propagandą". Teraz wprowadza kolejne narzędzie cenzury. Rosyjska Duma Państwowa jednogłośnie przyjęła projekt ustawy o zakazie "propagandy bezdzietności" w internecie, mediach, reklamie i filmach. Nowe prawo zakłada wysokie grzywny dla obywateli, a obcokrajowcom, oprócz grzywny, grozić będzie areszt do 15 dni i wydalenie z Rosji.
To, że w putinowskiej Rosji wolność słowa nie istnieje, to żadna nowość. Zdziwić natomiast może kolejny cel tamtejszych polityków, czyli ludzie mówiący o bezdzietności.
- Są krytycy tej ustawy, głównie z zagranicy. Oni robią wszystko, by nasz naród zniknął, by powstrzymać rozwój Rosji. To nie jest zwykłe prawo. Ta ustawa to kwestia przetrwania państwa - argumentuje Wiaczesław Wołodin, przewodniczący rosyjskiej Dumy.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Rosja przegrywa walkę z inflacją. Stopy procentowe znowu w górę
Troska o przyszłość państwa - tak politycy w Rosji tłumaczą kolejne narzędzie cenzury wymierzone we wszystkich, którzy twierdzą, że można żyć bez dzieci. Pozbawiona rzeczywistej opozycji Duma Państwowa jednogłośnie przyjęła projekt ustawy o zakazie "propagandy bezdzietności" w internecie, mediach, reklamie i filmach.
Najniższy przyrost naturalny od ćwierć wieku
Przepisy przewidują kary finansowe w równowartości ponad 16 tysięcy złotych dla osób fizycznych, 32 tysięcy złotych dla urzędników państwowych i ponad 200 tysięcy złotych dla przedsiębiorstw. Obcokrajowcom, oprócz grzywny, grozić będzie areszt do 15 dni i wydalenie z Rosji.
- Porzucenie rodzicielstwa to zapewne element wojny hybrydowej wymierzonej w nasz kraj. Tak samo jak propaganda narkotyków, pedofilii, zmiany płci i propaganda nietradycyjnych relacji seksualnych - twierdził z mównicy Sergiej Bojarskij, członek rosyjskiej Dumy.
Nowe prawo ma być rozszerzeniem istniejących przepisów wymierzonych w związki jednopłciowe i społeczność LGBTQ+. Władze, zakazując "propagandy bezdzietności", chcą walczyć z najniższym od ćwierć wieku przyrostem naturalnym.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: "Niet" dla wódki, odcięty internet, dzieci w domach. Kazań w rękach Putina i jego gości
Jest on niski, bo coraz młodsi Rosjanie - na życzenie Putina - giną na froncie w Ukrainie, ale także dlatego, że na Rosjanki po prostu nie działają oferowane przez rząd prorodzicielskie zachęty, co potwierdza Alina Rżanowa, była promotorka bezdzietności z Jarosławia.
- Niewiele osób jest tak oddanych promowaniu bezdzietności, jak ja byłam. Ludzie chcą mieć dzieci, chcą zakładać rodziny. Kobiety chcą rodzić i to nie raz, a dwa czy trzy razy, ale po prostu nie mają pieniędzy - zwraca uwagę Alina Rżanowa.
"Ludzie chcą mieć dzieci, gdy są pewni swojej przyszłości"
Według rosyjskiego urzędu statystycznego w pierwszej połowie tego roku w Rosji urodziło się niespełna 600 tysięcy dzieci - najmniej od 1999 roku. Nie pomagają oferowane przez Putina nagrody w postaci jednorazowych wypłat na poziomie 28 tysięcy złotych za pierwsze dziecko i prawie 37 tysięcy złotych za drugie.
- Co powinno zostać zrobione? Potrzebujemy - nazwijmy to - ustabilizowania sytuacji politycznej. Musimy stworzyć dobre warunki do życia w kraju, tak by ludzie, którzy wyjechali, zechcieli tu wrócić. Rosja musi znaleźć swoje miejsce w globalnym systemie politycznym i nie za pomocą pięści, a za pomocą dyplomacji, i dołączyć do grona krajów rozwiniętych - uważa Jana, bezdzietna mieszkanka Moskwy.
ZOBACZ TEŻ: Dzieci uśpionych szpiegów dowiedziały się, że są Rosjanami. "Nie wiedziały nawet, kim jest Putin"
Jana nie ujawnia swojego nazwiska i trudno jej się dziwić. Jako przeciwniczce państwowej polityki demograficznej na mocy nowego prawa mogłaby jej grozić kara. Kobieta martwi się o działanie grup osób bezdzietnych, które wymieniają się swoimi doświadczeniami. Według niej nowe prawo uderzy w ich swobody obywatelskie.
- Ludzie chcą mieć dzieci, gdy są pewni swojej przyszłości. Ale gdy hipoteki są oprocentowane na 20 procent, nie wydaje się to być odpowiednim czasem na rodzicielstwo. Ja mieszkam w Moskwie, ale na prowincji ludzie po prostu walczą o przetrwanie - podkreśla kobieta.
Projekt ustawy musi zostać zatwierdzony przez Radę Federacji. Wyższa izba parlamentu zajmie się nim 20 listopada. Jeśli przepisy zostaną przyjęte, ustawa trafi na biurko Władimira Putina.
Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA/ALEXANDER KAZAKOV / SPUTNIK / KREMLIN POOL