W pobliżu skrzyżowania ulic Chłodnej i Żelaznej na warszawskiej Woli znajduje się niezwykłe miejsce. Instalacja artystyczna i najwęższy dom w Polsce. Znajduje się on w 152-centymetrowej szczelinie pomiędzy dwoma powojennymi budynkami. Oryginalne mieszkanie zaprojektowane zostało dla konkretnej osoby - polsko-izraelskiego pisarza Etgara Kereta. To tam, przyjeżdżajac do Polski może odpocząć i tworzyć. Mówimy o nim teraz, bo udzielił wywiadu TVN24. Mówi o trudnych relacjach między Polską i Izraelem. Na co dzień żyje w dwóch światach i dlatego może jego perspektywa jest tak unikalna.
Oglądaj "Fakty z Zagranicy" od poniedziałku do piątku o 19:55 w TVN24 BiS
Najwęższy budynek stolicy Polski. Niezwykłe miejsce na stałe zagościło na na liście atrakcji turystycznych Warszawy. "Dom Kereta" wziął swoją nazwę od pierwszego lokatora.
Autor opowiadań Etgar Keret łączy dwie kultury i dwa kraje. Od lat tłumaczy Polskę w Izraelu i Izrael w Polsce. Po uchwaleniu nowej ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej znowu ma mnóstwo pracy.
Stanowisko dla wyborców
- Nasz rząd jest bardzo prawicowy i nacjonalistyczny, bardzo pielęgnuje swój wizerunek. Ludzie w tym rządzie nie są zadowoleni z nowego polskiego prawa, ja też nie jestem, ale ich stanowcze i głośne stanowisko jest skierowane głównie do wyborców. To ma pokazać, że jesteśmy tacy silni, dumni, nie kłaniamy się przed nikim. Kiedy zapytasz kogoś na ulicy, to nie będzie już tak emocjonalny i agresywny - podkreśla Keret.
Rodakom tłumaczy on polską perspektywę. Jego zdaniem realia polskiej polityki są bardzo podobne do tych izraelskich.
- To raczej ruch, którym polski rząd chce zmienić wizerunek wewnątrz Polski. Szczerze, tego prawa nie da się stosować w świecie w sytuacjach, kiedy ludzie będą nazywać niemieckie obozy koncentracyjne "polskimi obozami". Przecież Polska nie będzie aresztować i przewozić samolotami takich ludzi na przykład z Niemiec do więzienia w Krakowie - uważa literat.
Etgar Keret mieszka w Izraelu, ma polskie obywatelstwo. Jego ojciec w czasie II wojny światowej cudem uniknął śmierci w warszawskim getcie. Keret walczy z określeniem "polskie obozy śmierci", ale nie rozumie po co polskim władzom przepisy, które w Izraelu przynoszą efekt odwrotny do zamierzonego.
- Kiedy państwo tworzy prawo, które zmusza ludzi, by nie mówili o czymś, to powoduje, że ten temat, nawet jeśli jest kłamliwy, nie słabnie, a staje się jeszcze bardziej popularny. Mamy przykład Turcji, która zakazała mówić o ludobójstwie Ormian. Myślę, że to prawo spowodowało, że ludzie myślą, iż Turcja jest niepewna swojej przeszłości i nie chce otwartej dyskusji o niej - ocenia Kerat.
Dyskusja trwa
W Izraelu wciąż trwa ożywiona dyskusja nad tym, co stało się w Polsce. Bardzo mocno przeżywają ją ci, którzy wciąż czują mocną więź z naszym krajem.
- Spotkałam się z bardzo skrajnymi reakcjami. Jedne osoby płakały w czasie rozmów, inne były bardzo zestresowane, trzecie - wydawałoby się najbardziej optymistyczne co do naszych relacji - zupełnie zmieniły ton swoich wypowiedzi - opowiada Karolina Przewrocka Aderet, korespondentka "Tygodnika Powszechnego" w Tel Awiwie.
Najbardziej skrajne głosy w Izraelu nawoływały do odwołania corocznego Marszu Żywych, na który do Polski przyjeżdżają tysiące młodych Żydów. Minister edukacji Izraela przyznaje, że dostał setki, a nawet tysiące listów w tej sprawie. Żadnych zmian nie ma zamiaru wprowadzać, mimo że jest przeciwnikiem polskiej ustawy.
- Głównym elementem ustawy jest usunięcie określenia "polskie obozy śmierci". Szanuję to! Rozumiem to! I chcę tego uczyć w Izraelu. Jestem ministrem edukacji i chcę, żeby każde dziecko w Izraelu wiedziało, że to są niemieckie, nazistowskie obozy, które stworzyli naziści w Polsce - mówił TVN24 Naftali Bennett, izraelski minister oświaty.
Zdaniem ministra Benneta nazywanie obozów zagłady "polskimi" jest równoznaczne z zaprzeczaniem Holokaustowi. A to w Izraelu jest karalne.
Autor: Jakub Loska / Źródło: Fakty z zagranicy TVN24 BiS