Dwa oblicza Korei Północnej. Pierwsze to kwiaty, oklaski i powszechna miłość do jednego przywódcy - Kim Dzong Una. Druga to głód, tortury i obozy pracy. Tym pierwszym reżim chętnie się chwali, wysyłając do zachodnich agencji zdjęcia uśmiechniętych dzieci. Ten drugi próbuje ukryć, a za jej ujawnienie grozi śmierć. Materiał "Faktów z Zagranicy" TVN24 BiS.
Życie partyjnego dygnitarza w Korei Północnej wydaje się całkiem znośne. Podstawowa - być może najważniejsza - umiejętność polega na długim, bardzo długim, entuzjastycznym oklaskiwaniu.
W ostatnich tygodniach północnokoreański reżim takich obrazów wysłał w świat bardzo wiele. Najwyraźniej trwa medialna ofensywa. Reżim chce pokazać swoją lepszą twarz.
Razem z Kim Dzong Unem jest okazja podziwiać chińskich tancerzy. Z okazji 106. rocznicy urodzin Kim Ir Sena można obejrzeć imponujący pokaz fajerwerków. Wreszcie można się przyjrzeć najważniejszej w Korei Północnej żonie. Skromnej, delikatnie uśmiechniętej, stojącej zawsze trochę z boku.
Reżim chwali się organizacją maratonu - choć więcej było kibiców niż sportowców. pokazuje kwitnące brzoskwinie, które świetnie komponują się z pomalowanymi na różowo blokami. Z dumą prezentuje też nowe pokolenie, które już nauczyło się tak samo równo klaskać jak rodzice.
Gorsza twarz
Jednak to tylko rzeczywistość na pokaz. Codzienność, z którą zmagają się zwykli Koreańczycy, ci, którzy nie mieszkają w stolicy, jest zupełnie inna. To skrajna nędza i głód. To strach. Na reżim można rzucić okiem z brzegu rzeki Yalu, po chińskiej stronie granicy.
- To wygląda jak Chiny w latach 70., 80. Od razu widać, że nie mają rozwiniętej gospodarki - mówi Lu Mingyang, turysta z Chin.
W grudniu ubiegłego roku korespondent stacji CNN Will Ripley został wpuszczony do największej w Korei fabryki tekstyliów. Jej pracownicy mieszkają w hotelach robotniczych. W każdym pokoju siedem ustawionych obok siebie tapczanów, wspólna łazienka, wspólna stołówka oraz sklep. - Pamiętajcie, że pozwolono nam tu wejść z pewnego powodu. To najlepsza fabryka tkanin w całym kraju. Nie wszyscy robotnicy żyją i jedzą w takich warunkach - relacjonuje Ripley.
Większość musi walczyć o przetrwanie. Na tworzenie politycznej opozycji nie mają siły. - Uważałam, że najlepiej będzie popełnić samobójstwo, niż trafić do obozu koncentracyjnego. Potem pomyślałam, że może najpierw spróbuję stamtąd uciec - wspomina Hong Ga Young, uciekinierka z Korei Północnej.
Autor: Joanna Stempień / Źródło: Fakty z zagranicy TVN24 BiS