Polskie bliźniaczki - 3-letnie Ava i Mia - miały zostać uprowadzone przez ojca. Matka jest Polką mieszkającą we francuskim Metz, ojciec Brytyjczykiem. Bliźniaczki bez zgody matki nie mogły opuścić terytorium Francji. Taką decyzję w grudniu na jej prośbę podjął sąd. Matka bała się bowiem o bezpieczeństwo córek, bo ojciec bywał agresywny. Jej zdaniem to on uprowadził dziewczynki. Francja wydała za nim list gończy.
Oglądaj "Fakty z Zagranicy" od poniedziałku do piątku o 19:55 w TVN24 BiS
Aleksandra Pietrasiewicz swoje córki – bliźniaczki 3,5-roczne Avę i Mię - ostatni raz widziała miesiąc temu. Jak mówi, zostały porwane przez ich ojca i jej byłego partnera Johna Pattersona. Pani Aleksandra mieszka we francuskim Metz. Z tego miasta ojciec dziewczynek zabrał je na Wielkanoc. Do domu nigdy nie wróciły. - Trzymam się, bo nie mam wyjścia - mówi.
W grudniu francuski sąd orzekł, że dziewczynki nie mogą opuszczać terytorium Francji bez zgody obojga rodziców. Kobieta od dawna bała się, że mężczyzna może próbować porwać jej córki. Ostatni raz widziane były 31 marca, w Luksemburgu, właśnie z ojcem.
- John stał przed restauracją sam, z dziewczynkami, bez partnerki. Podjechałam do niego. Zawróciłam, dziewczynki były już w samochodzie (Johna - przyp. red.), zobaczył mnie, zamknął drzwi i odjechał. To był ostatni raz, kiedy je widziałam - mówi.
Po powrocie do Metz kobieta zgłosiła zaginięcie na policję. Dwa dni później otrzymała ostatnią wiadomość od Johna: dziewczynki są szczęśliwe i zdrowe. Od tego czasu telefon Johna Pattersona jest wyłączony.
ENA za ojcem dziewczynek
Sąd w Metz poinformował postępowanie w tej sprawie otwarł na początku kwietnia. Śledztwo i poszukiwania trwają. Wobec Johna Pattersona wydano Europejski Nakaz Aresztowania.
Według matki porwanie dziewczynek musiało być od dawna zaplanowane. - Wydaje mi się, że nie można ukrywać się przez miesiąc z bliźniaczkami, które są bardzo często chore. Czyli (John - przyp. red.) musi chodzić przynajmniej do lekarza, przynajmniej do apteki po jakieś leki, trzeba opłacać hotel, jeśli w nim się znajduje. Pan Patterson nie pracował, więc z tego, co wiem, nie ma żadnych pieniędzy odłożonych - mówi pani Aleksandra.
Para poznała się pięć lat temu w Wielkiej Brytanii. Ciąża Aleksandry była zagrożona, więc przeprowadzili się do francuskiego Metz, gdzie mieszka jej mama. Ale mężczyzna nie chciał pomagać w wychowaniu córek i był agresywny. Dlatego pół roku temu kobieta się od niego wyprowadziła.
"Mogą być wszędzie"
John Patterson od początku chciał, żeby bliźniaczki mieszkały z nim, ale sąd zadecydował, że zostaną u mamy. Z ojcem mogły widywać się w co drugi weekend i połowę wakacji. Zaginęły właśnie podczas takiej wizyty.
- Mogą być wszędzie, mogą być w Kanadzie, ponieważ John Patterson często mówił, że ma rodzinę w tym kraju, ale nie mam dowodów na nic. Nikt o niczym nie wie, jego znajomi o niczym nie wiedzą - mówi pani Aleksandra.
Sprawą zajęła się fundacja szukająca zaginionych dzieci. Kobieta próbuje też działać na własną rękę - kontaktuje się z hotelami i szpitalami, nawet z taksówkarzami w całej Europie. Liczy na to, że dziewczynki Ava i Mia szybko wrócą do domu, bo co do tego, że wrócą, pani Aleksandra nie ma wątpliwości.
Autor: Anna Kowalska / Źródło: Fakty z zagranicy TVN24 BiS