W Wielkiej Brytanii ponownie doszło do ataku na Polaków. Nie dość, że miał on miejsce w tym samym miejscu, co poprzedni, to napastnicy zaatakowali niedługo po marszu milczenia i sprzeciwu wobec agresji, zorganizowanym przez mniejszość polską. Czy takie akty przemocy uaktywnił Brexit? – To są nastroje, które kumulowały się w Brytyjczykach od 2004 roku, kiedy premier Tony Blair otworzył rynek pracy dla obywateli Polski i innych nowych krajów członkowskich UE – mówił na antenie TVN24 BiS w programie „Fakty z Zagranicy” Michał Dembiński z Brytyjsko-Polskiej Izby Handlowej.
Gość Jolanty Pieńkowskiej zauważył, że przed 2004 roku migranci – pochodzący np. z Indii – osiedlali się w dużych miastach. Fala emigracji z Polski, Słowacji czy Czech rozlała się po mniejszych miejscowościach i miasteczkach. – Tam przez 800 lat nikt nie widział obcokrajowca. To w takich miejscach jest obawa, że migranci przyjeżdżają i zabierają pracę – tłumaczył Dembiński. Dodał także, że właśnie takich argumentów używają osoby z niższym wykształceniem, które związane są przemysłem, fabrykami i zakładami, które wskutek globalizacji zamknięto. – Druga grupa społeczna – ludzi wysoko wyedukowanych – uwielbia Polaków, ponieważ widzą korzyści wynikające z pracy Polaków dla gospodarki Wielkiej Brytanii. Tak samo myślą przedsiębiorcy, oni bardzo cenią Polaków – mówił Michał Dembiński.
Źródło: TVN24 BiS