W Polsce ta historia jest niemal nieznana, a to tylko jeden przykładów zbrodni wobec Afroamerykanów. Sto lat temu w Tulsie doszło do masakry, w której zamordowano około 300 osób. Joe Biden został we wtorek pierwszym prezydentem USA, który złożył hołd ofiarom i odwiedził miasto. Materiał "Faktów o Świecie" TVN24 BiS.
Tulsa w Oklahomie to miasto, gdzie doszło do jednej z największych masakr na społeczności afroamerykańskiej. Miasto dokładnie 100 lat temu spłynęło krwią.
Jedna z dzielnic Tulsy byłą nazywana kiedyś "Czarnym Wall Street". Osiedlali się tam zamożni ciemnoskórzy Amerykanie - lekarze, prawnicy, restauratorzy. W czasach segregacji stworzyli tam swoją enklawę, żyli na wysokim poziomie, w dobrobycie.
- Mieliśmy tu sklepy spożywcze, bank, lotnisko. Mieliśmy tu dużo interesów. Mieliśmy pieniądze - wspomina Angela, właścicielka sklepu w Tulsie.
- Miałem wujka, który miał tu hotel. Wszystko bardzo dobrze prosperowało - dodaje Derek, mieszkaniec Tulsy.
1 czerwca 1921 roku wczesnym rankiem kilkusetosobowy tłum białych udał się do bogatej dzielnicy Tulsy. Mordowano czarnoskórych, prywatnymi samolotami bombardowano ich domy i przedsiębiorstwa, a ciała wrzucano do rzeki Arkansas lub grzebano w zbiorowych grobach.
- To było spowodowane zawiścią, zazdrością: jak ciemnoskórzy mogą tak żyć - uważa Tiffany Crutcher, mieszkanka Tulsy.
Sama historia była przez lata tajemnicą. Mało kto miał odwagę o niej mówić, innym natomiast nie było to na rękę. Pogrom tuszowały władze miejskie i stanowe.
- Dorastałam tu i czasami słyszałam: "Czarne Wall Street", "zamieszki rasowe". Myślałam, o czym oni mówią? A mieszkałam siedem przecznic stąd. To był sekret, to było tabu, o którym nie można było mówić. Było to zaplanowane, aby zachować to w tajemnicy - opowiada Vanessa Hall-Harper, mieszkanka Tulsy.
- Gdy poszłam do do college'u i pytano mnie, skąd jestem, ludzie z Chicago, z Los Agneles mówili: "a Tulsa, Czarne Wall Street". Nie miałam pojęcia, o czym mówią. Gdy wróciłam do domu rodzinnego, zapytałam tatę. Wtedy powiedział mi, że jego babcia, a więc moja przepiękna prababcia Rebecca, jako nastolatka musiała stąd uciekać ze strachu. Gdy mój tata pytał ją o to wiele lat później, mówiła szeptem - tak się bała, miała traumę - wspomina Tiffany Crutcher.
Władze miały tuszować zbrodnię
Oficjalnie zginęło 36 osób, choć późniejsze dane wskazywały na 300 ofiar. Dopiero w 2001 roku powołano komisję do zbadania tej zbrodni.
W 2019 roku na cmentarzu Oaklawn w północnej Tulsie odkryto prawdopodobny zbiorowy grób ofiar masakry.
W 2021 roku pierwszy raz w rocznicę tamtych wydarzeń pojawiła się w Tulsie najważniejsza osoba w państwie - prezydent Stanów Zjednoczonych.
- Wydarzenia, o których dzisiaj mówimy, miały miejsce sto lat temu, a jednak jestem pierwszym prezydentem od stu lat, który przybył do Tulsy. Mówię to nie jako komplement na mój temat, ale jako coś do przemyślenia. Sto lat i pierwszy prezydent, który tutaj przyjechał, aby uznać prawdę o tym, co się tutaj wydarzyło - mówił Joe Biden.
Wiele wskazuje na to, że władze miejskie nie tylko tuszowały masakrę, ale też podsycały rasistowskie nastroje i inicjowały zamieszki, chcąc przejąć ziemię Afroamerykanów.
- Prywatne samoloty zrzucały materiały wybuchowe. To był pierwszy i jedyny atak powietrzny tego rodzaju na amerykańskie miasto. Miał miejsce tutaj, w Tulsie - zaznaczył prezydent USA.
Dziś ocalali myślą jednak o teraźniejszości i przyszłości, którą zostawią dla młodszych pokoleń. Ponad 100-letnia Lessie ubolewa, że rasizm w Stanach Zjednoczonych nadal jest powszechny.
- Co jest lepsze? No cóż naprawdę trudno powiedzieć. Gdy już myślisz, że jest lepiej, nagle dzieje się coś złego - mówi Lessie Benningfield "Mother" Randle, ocalała z masakry w Tulsie. - Nie wszyscy jesteśmy równi, a powinniśmy być równi bez względu na kolor skóry, wyznanie, cokolwiek, ale nie jesteśmy. To wielki wstyd - dodaje.
W Tulsie zorganizowano marsz wolności.
Już nigdy nie będzie cicho, koniec milczenia - mówią ci, którzy w nim uczestniczyli. - My też jesteśmy Ameryką, my też jesteśmy Amerykanami. Też powinniśmy być upamiętniani. Nie ma uzdrowienia bez sprawiedliwości - mówiła Sheila Jackson Lee, kongresmenka z Partii Demokratycznej.
Autor: Justyna Zuber / Źródło: Fakty o Świecie TVN24 BiS