- Rosjanie blefowali, bo mówili, że zestrzelą amerykańskie rakiety, że się rozpęta III wojna światowa, ale jakoś o niej nie słychać - powiedział w "Faktach z Zagranicy" TVN24 BiS Radosław Sikorski, były szef MSZ. Zdaniem gościa programu Rosja pokazała, że jest kompletnie niewiarygodna", a Władimir Putin przekonuje się, że nie może bezkarnie kłamać w żywe oczy świata demokratycznego.
Oglądaj "Fakty z Zagranicy" od poniedziałku do piątku o 19:55 w TVN24 BiS
- Po pierwsze Rosjanie blefowali, bo mówili że zestrzelą amerykańskie rakiety, że się rozpęta III wojna światowa, ale jakoś o niej nie słychać - powiedział w "Faktach z Zagranicy" TVN24 BiS Radosław Sikorski, komentując atak USA na cele w Syrii.
- Po drugie, w tym wypadku, administracja postawiła sobie bardzo ograniczone cele, to znaczy ataki jako forma sankcji za naruszenie tabu, czyli użycie broni masowego rażenia - stwierdził były szef MSZ i dodał, że w tym wąskim sensie "ataki odniosły swój skutek".
Sikorski przypomina, że odwet Zachodu to tak naprawdę druga kara za użycie broni chemicznej wobec "reżimu, który kłamie", bo do tej pory miał się pozbyć zapasu tej broni. Istotne w tej sprawie jest jednak to, że Rosja miała być gwarantem takiego posunięcia. Za niewywiązanie się z niego Nikki Haley, ambasador USA przy ONZ, zagroziła Rosji nowymi sankcjami.
W telewizji CBS dyplomatka stwierdziła, że sankcje "dotkną bezpośrednio wszystkie rodzaje firm, które miały do czynienia ze sprzętem powiązanym z Asadem i użyciem broni chemicznej". Ta informacja - według "Washington Post" - miała rozzłościć prezydenta Trumpa, zgodnie z decyzją którego sankcji wobec Rosji ma jednak nie być.
"Twardsze sankcje"
Zdaniem Sikorskiego rozczarowanie i sankcje były "twardsze", bo administracja Trumpa liczyła na nowe otwarcie, ale się rozczarowała.
- W tym wypadku to otwarcie było gorętsze i prezydent bardzo długo miał słabość do Władimira Putina - stwierdził Sikorski i dodał, że za tymi "twardymi" sankcjami kryje się między innymi wydalenie 60 dyplomatów rosyjskich z placówek w USA oraz odcięcie niektórych rosyjskich firm od amerykańskiego systemu finansowego, który ma zasięg globalny.
- To spowodowało wielomiliardowe straty - argumentował gość programu. Zdaniem Sikorskiego Rosja pokazała niespełnionymi deklaracjami, że "jest kompletnie niewiarygodna".
- To jest problem, gdy w systemie międzynarodowym przywódcy ważnych państw nie mogą wierzyć w to, co publicznie się mówi, bo to może prowadzić - w kluczowym momencie - do bardzo poważnych nieporozumień i do złych kalkulacji i, co za tym idzie, złych decyzji - ocenił Sikorski.
Zdaniem Sikorskiego Putin się przekonuje, że nie może bezkarnie kłamać w żywe oczy świata demokratycznego. W opinii gościa programu reakcja ta "się nawarstwia i coraz bardziej zaczyna wpływać na realne możliwości" kraju, który "dość zręcznie gra słabymi kartami".
Spotkanie Trumpa z Kimem
W opinii Sikorskiego może dojść do spotkanie Donalda Trumpa z Kim Dzong Unem, które będzie "sukcesem reżimu w Korei Północnej", zwłaszcza, że rozmowa na najwyższym szczeblu będzie dotyczyła negocjacji, które w innych krajach zostałyby przeprowadzone przez ludzi na niższych szczeblach władzy.
- To może spowodować porażkę szczytu, która już sama w sobie może być destabilizująca, ale może którejś ze stron dać pretekst, żeby powiedzieć "my próbowaliśmy" - stwierdził Sikorski.
- Interesem Chin jest to, aby nie było zjednoczenia Korei na zasadach i w sojuszu z USA, natomiast interes rosyjski może być zupełnie inny - dodał.
Źródło: Fakty z zagranicy TVN24 BiS