1 i 9 sierpnia to będą sądne dni dla Mariusza Kamińskiego. Czy znów stanie przed sądem? O tym zdecyduje Sąd Najwyższy. Ten sam, który chciał wymienić minister sprawiedliwości. Politycy PiS podawali przykład Holandii jako kraju, w którym to politycy mają wpływ na to, kto zostanie sędzią. A jak jest naprawdę?
W środę podczas konferencji prasowej wiceszef Komisji Europejskiej Frans Timmermans powiedział, że KE daje Polsce miesiąc, by spełnić jej rekomendacje w sprawie Trybunału Konstytucyjnego i sądów.
Minister Ziobro nie krył oburzenia. - Pobrzmiewa taka nuta podwójnych standardów i hipokryzji, bo oni doskonale wiedzą, że w Holandii, czyli ojczyźnie pana Timmermansa, sędziów wybiera bezpośrednio parlament. A wiec nie krajowa rada sadownictwa, bo tam nie ma krajowej rady sadownictwa - mówił w środę.
Tymczasem siedziba Rady Sądownictwa Holandii znajduje się w Hadze. Rada liczy czterech członków - dwóch to sędziowie, a druga dwójka to wysocy rangą, doświadczeni urzędnicy. Członków-sędziów wybierają inni sędziowie na sześcioletnią kadencję, a politycy nie mają przy tym nic do powiedzenia. Minister sprawiedliwości i król decyzje Rady jedynie podpisują, stwierdzając, że została podjęta zgodnie z procedurami.
Wiceprzewodniczący holenderskiej Rady tłumaczy
PiS przekonywało też w internecie, że sędziów w Holandii wybiera minister sprawiedliwości wraz z królem.
- To nieprawda. Kandydat jest najpierw aprobowany przez sąd, gdzie ma pracować, potem zgłasza się do Rady Sądownictwa. My weryfikujemy procedury i dopiero wysyłamy kandydaturę do ministra sprawiedliwości, który też sprawdza poprawność procedurę i podpisuje dekret razem z królem. Ale jest to akty wyłącznie administracyjny - tłumaczy w rozmowie z "Faktami" wiceprzewodniczący Rady Sądownictwa Holandii Kees Sterk.
W Holandii parlament zatwierdza sędziów Sądu Najwyższego, ale kandydatów wskazuje sam SN. Jak podkreśla Sterk, nigdy się jeszcze nie zdarzyło, by parlament odmówił zatwierdzenia nominacji.
Autor: Maciej Knapik / Źródło: Fakty TVN